zamknij

Wywiady

Osiągnąłem więcej niż zakładałem

- Nie lubię, gdy się mnie szufladkuje. Jestem człowiekiem sportu, ale wielu dziedzin

 

– mówi mistrz olimpijski w skoku Leszek Blanik.

 

Redakcja: Przyjechał pan do Radlina spotkać się z młodzieżą i opowiedzieć im jak osiągnąć w życiu sukces. Możemy więc myśleć, że nie zerwał pan kontaktów z rodzinnym Radlinem?

 

Leszek Blanik: Od listopada tamtego roku raz w miesiącu przyjeżdżam do Radlina. Nawiązałem współpracę z moim byłym klubem po zakończeniu kariery. Jest tu bardzo dużo utalentowanych dzieci. Moje wizyty służą temu, by wyprostować niektóre sprawy techniczne, tak by ci młodzi zawodnicy byli lepiej przygotowani, gdy w przyszłości wchodzić będą do kadry narodowej czy do ośrodka olimpijskiego. Oni będą stanowili o sile gimnastyki już za 4 - 5 lat. Zwyczajnie przyjeżdżam robić dobrą robotę - mam taką nadzieję.

 

Jak pan godzi te obowiązki mieszkając w Gdańsku?

 

Przyjeżdżam do klubu na prośbę zarządu i rodziców. Tak jak wspomniałem, jest tu tyle utalentowanych dzieci, że warto. Oczywiście nie mogę w Radlinie przebywać cały czas. Mam swoją pracę w Gdańsku na uczelni. A ostatnio jeszcze prowadzę ożywioną dyskusję, na razie wewnętrzną, z Polskim Związkiem Gimnastycznym na temat przyszłości gimnastyki.

 

Dlaczego podjął pan decyzję o zakończeniu kariery?

 

Uprawiałem gimnastykę 23 lata. To szmat czasu. Nosiłem się z zamiarem zakończenia kariery na dwa lata przed igrzyskami. Jako zawodnik byłem wypalony. Dużo bardziej pociągały mnie zagadnienia szkoleniowe. Myślę, że następne 4 lata do Londynu nie mógłbym w pełni się przygotowywać jako zawodnik. Uważam, że to był najlepszy czas na odejście. Jeszcze wiele mogę zrobić dla gimnastyki. Nie lubię, gdy się mnie szufladkuje. Jestem człowiekiem sportu, ale wielu dziedzin.

 

Wróćmy do momentu, gdy zdobywał pan złoto olimpijskie. Wykonał pan skok, telewidzowie zamierali w bezruchu, komentatorzy krzyczeli. Ciekawi mnie jaka była pana pierwsza myśl tuż po.

 

Pomyślałem, że mam to już wszystko z głowy.

 

A kiedy pan usłyszał Mazurek Dąbrowskiego?

 

Czułem dumę. Nie ma takiej wielkiej radości. Doświadczenie i wieloletnia praca to zagłuszają. Jest za to ulga, że się to kończy i nie trzeba więcej pracować. Jest też, jak powiedziałem duma, że się udało i te wieloletnie wysiłki nie poszły na marne. Najbardziej jednak napawa dumą to, że Polacy mogą słuchać Mazurka Dąbrowskiego.

 

Jako dziecko sam pan był wpatrzony w sportowców startujących na olimpiadzie.

 

Tak, moje zaangażowanie w sport było aż chorobliwe. Gimnastyka była dla mnie narzędziem do odniesienia sukcesu. Za wszelką cenę chciałem też odnieść sukces. To się udało. Teraz jest czas, żeby tego nie zaprzepaścić, a Polski Związek Gimnastyczny go niestety marnotrawi. Myślę jednak, że jestem po to, by tak nie było do końca.

 

Co jest nie tak w Polskim Związku Gimnastycznym?

 

Najgorsze jest to, że nie walczy o dotacje i wdrażanie nowych programów. Nie pomaga przez to młodym zawodnikom. Patrzy tylko w budżet na dany rok i nie ma myślenia perspektywicznego na najbliższe 4-8 lata. Panuje stagnacja. A można byłoby szukać innych źródeł dochodu np. u sponsorów.

 

Nie tylko Polski Związek Gimnastyczny ma z tym problem.

 

Rzeczywiście jest tak, że wielu wybitnych sportowców swoim wizerunkiem, czy sprzyjającą atmosfera, która się wokół nich tworzy, mogłaby pomóc związkom pójść naprzód. Tak się jednak nie dzieje. Nie chciałbym się w tym temacie wypowiadać za innych. Mogę tylko mówić o moim związku.

 

Czuje się pan człowiekiem spełnionym?

 

Jako zawodnik sportowy z pewnością tak. Osiągnąłem więcej niż kiedykolwiek wcześniej sobie zakładałem. Mam jednak jednak jeszcze wiele do zrobienia.

 

A co chciałby pan jeszcze osiągnąć?

 

Jako szkoleniowiec, chciałbym by mój zawodnik zdobył medal olimpijski. Chciałbym też poprawić wizerunek gimnastyki jako sportu. Uświadomić społeczeństwu, że gimnastyka jest wartościowym sportem, ale to już zadanie Polskiego Związku Gimnastycznego. Do pewnych kręgów dociera już, że gimnastyka to podstawa w sporcie, tak jak to robi się we Francji czy Stanach Zjednoczonych. W Polsce tego przekonania jeszcze nie ma. Staramy się to zmienić, między innymi poprzez budowę infrastruktury. Wiem, że wybudowana była w zeszłym roku hala w Gdańsku i Szczecinie. W Radlinie też ma być poprawiony jej wygląd.

 

Kiedy przyjeżdża pan do Radlina zauważa pan zmiany?

 

Oczywiście, że tak. Jest czyściej, schludniej. Miasto jest zadbane. Aczkolwiek z pewnością łatwiej rozwijać infrastrukturę większym miastom, a już szczególnie tym, które przygotowują się do Euro 2012.

 

Jakie jest pana marzenie?

 

Kolejny medal olimpijski w gimnastyce. I to jak najszybciej.

 

 

 

Rozmawiała Izabela Grela

 

 

 

Leszek Blanik – sportowiec, olimpijczyk, pochodzi z Radlina; został odznaczony Złotym medalem "za zasługi dla polskiego ruchu olimpijskiego" oraz złotym znaczkiem PKOl, zdobył złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich Pekin 2008 oraz brązowy na Igrzyskach Olimpijskich Sydney 2000 w konkurencji skoku; 8 krotny Mistrz Polski w wieloboju gimnastycznym (1994-98, 2001-03), wielokrotny medalista zawodów Pucharu Świata, Mistrzostw Świata i Mistrzostw Europy.

 

Absolwent Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku, asystent w Katedrze Sportów Indywidualnych AWFiS w Gdańsku; koronna konkurencja: skok; hobby: żużel, muzyka, kino, teatr.

 

Żonaty. Ma syna Artura.

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuWodzislaw.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuWodzislaw.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuWodzislaw.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy jesteś szczęśliwy w Wodzisławiu Śląskim i powiecie?




Oddanych głosów: 1038