zamknij

Wywiady

Tu jest nasze miejsce

Mamy to szczęście, że chociaż jesteśmy w undergroundzie, to jednak mamy okazję grać dużo koncertów

mówi Rafał Karwot lider zespołu Tabu.

 

Redakcja: Jak to się stało, że zostałeś muzykiem?

 

Rafał Karwot: Od dzieciństwa miałem tzw. parcie na scenę. Ciągnęło mnie do różnych przeglądów, mini playback show, czy kabaretów. Zawsze chciałem mieć zespół. Znaleźli się chętni koledzy i założyliśmy grupę.

 

Jak to dokładnie wyglądało?

 

Zaczęło się ode mnie, Karola i Marcina Suchego. Wymyśliliśmy sobie, że Jakub Kuznicius będzie grał na perkusji. Kupił sprzęt za 150 zł. Pół roku minęło od pomysłu do pierwszej próby zespołu. A później już było z górki.

 

Pamiętasz kiedy po raz pierwszy usłyszeliście się w radio?

 

Tak! To były niezwykłe emocje. Radiowa Trójka zagrała utwór z naszej pierwszej płyty. Rozdzwoniły się telefony. Znajomi nam gratulowali. To były wielkie przeżycie. Prawdziwy fun.

 

Jakbyś zdefiniował waszą muzykę?

 

Nie gramy jamajskiego reggae. Muzyka osadzona jest bardziej w naszych realiach. To jest raczej polskie reggae. Tu się urodziliśmy i tu żyjemy. Tu jest nasze miejsce. Inaczej byc nie może. Przynajmniej ja sobie tego nie wyobrażam.

 

Droga do pierwszej płyty była długa?

 

Moim zdaniem nie. Po czterech latach od założenia zespołu już nagraliśmy pierwszy krążek. Systematycznie się rozwijaliśmy i to był właściwy czas na nagranie. Wcześniej nie było ani materiału ani chęci, by wchodzić do studia. Nie byliśmy na to gotowi. Musieliśmy najpierw zagrać parę koncertów, zżyć się ze sobą. Wygraliśmy przegląd w Ostródzie, na którym nagrodą było nagranie singla. Z tą myślą weszliśmy do studia. Nagraliśmy trzy numery i zdecydowaliśmy, że nie możemy na tym poprzestać. I dobrze, że tak się stało.

 

Jadąc na wywiad zastanawiałam się skąd w tak zimnym Wodzisławiu takie Słoneczne reggae?

 

To chyba jeszcze z dzieciństwa mi pozostało. Jak napisałem piosenkę i przyszedłem na próbę, to chłopaki kategorycznie odmówili grania tego numeru. Miałem ciśnienie i mówiłem: róbmy go, róbmy! To taki lekki kawałek, który z czasem stał się jednym ze sztandarowych naszych numerów. Tak więc dobrze się stało, że nie uległem presji i jednak go zagraliśmy.

 

Czy ktoś kiedykolwiek próbował wywierać na was presję, byście grali tak a nie inaczej?

 

Nie, nigdy nas to nie spotkało. Mamy to szczęście, że chociaż jesteśmy w undergroundzie, to jednak mamy okazję grać dużo koncertów. To coraz popularniejsza muzyka. Reggae jest chętnie słuchane na koncertach plenerowych i ma z dnia na dzień większą liczbę fanów. Zespoły, które grają ciężki rock nie mają już takiej szansy. I z pewnością nie mogą się z grania utrzymywać.

 

A wy możecie?

 

Można, ale powtarzam chłopakom, by nie dążyć do tego, by żyć z muzyki. Robi się potem niepotrzebne ciśnienie. Teraz nagrywamy płytę i nie musimy koncertować. Każdy robi swoje i spokojnie pracujemy w studio. Generalnie z grania można się utrzymać, zwłaszcza latem. Od maja do października dużo jest koncertów. Poza sezonem, trzeba by było grać w każdy weekend. A to ciężkie.

 

Patrzę na ciebie i zastanawiam się jak godzisz wszystkie swoje obowiązki. Jesteś fontmanem zespołu, menedżerem, właścicielem klubu muzycznego i jeszcze mężem i ojcem.

 

I robię jeszcze dużo innych koncertów, bo mam agencję artystyczną. To daje mi ten komfort, że siedzę w domu przed komputerem i pracuję. Dzieci poszły już do przedszkola, więc jest mi łatwiej. Nie muszę wychodzić do pracy i siedzieć za biurkiem osiem godzin. Robię co lubię i jeszcze w domu.

 

I znajdujesz czas, by odpocząć? Wyłączyć się i nie myśleć o pracy?

 

Z tym jest coraz ciężej. Teraz doszła Szuflada, no i propozycje koncertów zaczynają spływać. Czasami bywam zmęczony. Myślę więc nad tym, by tak zagospodarować czas, by móc wyłączyć telefon późnym popołudniem. On dzwoni praktycznie non stop. Co kilka minut. To w dłuższej perspektywie bywa męczące.

 

Skąd pomysł na otwarcie Szuflady?

 

Nie było w regionie takiego klubu. Nawet my nie mieliśmy, gdzie zrobić koncertu. Nie było miejsca, w którym moglibyśmy grać a publika mogłaby się pobawić. Zdecydowałem więc, że trzeba go otworzyć. I tak Szuflada istnieje już od października.

 

Z dobrym skutkiem, dodajmy. Zespół Tabu organizował w Wodzisławiu Festiwal Reggae. Jak będzie w tym roku?

 

Będziemy go robić. Jest nawet termin – 5 i 6 sierpnia. Nie mamy jeszcze dopiętego budżetu. Pracujemy nad tym. Wstępnie mają być dwa dni, ale jeszcze nie jesteśmy tego pewni. Z roku na rok koszty organizacji takich imprez rosną a my nie chcielibyśmy obniżać poziomu festiwalu. Nie chcemy też biletować tej imprezy.

 

Zdradzisz kto wystąpi na scenie?

 

Nie. Jeszcze za wcześnie na to. Powiem tylko, że nie wystąpi zagraniczna gwiazda. Musimy liczyć się z tym, że to miasto jest głównym organizatorem festiwalu i sponsorem imprezy. A w Wodzisławiu brakuje obecnie pieniędzy. Musimy przetrwać ten moment. Nie ma sensu ani rezygnować ani uciekać do innego miasta, jak już raz zrobiliśmy.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała Izabela Grela

 

 

 

Rafał Karwot – muzyk, wokalista i założyciel zespołu Tabu; ma 28 lat; właściciel agencji artystycznej i klubu muzycznego Szuflada w Wodzisławiu.

Mąż i ojciec dwóch synów.

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuWodzislaw.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuWodzislaw.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuWodzislaw.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy jesteś szczęśliwy w Wodzisławiu Śląskim i powiecie?




Oddanych głosów: 1039