15 proc. podwyżki pensji. Nauczyciele jadą pikietować do Warszawy

Dziś podczas inauguracji roku szkolnego premier rządu Beata Szydło zapowiedziała 15-procentowe podwyżki płac nauczycieli. Podwyżka ma być rozbita na trzy lata.

Pierwszą część podwyżki - dokładnei 5 proc. - nauczyciele dostaną wraz z pensją za kwiecień 2018 r. Kolejne części podwyżki rozłożone będą po 5 proc. na lata 2019 i 2020. Propozycja nie podoba się związkowcom z ZNP. Chcą dostać całą podwyżkę od stycznia 2018 r. Związkowcy jadą dziś w tej sprawie do Warszawy na pikietę. Ale nie tylko w tej sprawie:

- Jedziemy pokazać swoje niezadowolenie z nowej podstawy programowej, zagrożeń miejsc pracy - mówi Maria Tkocz, prezes Zarządu Oddziału ZNP w Wodzisławiu Śl., która też weźmie udział w pikiecie.

Przyznaje, że jeśli chodzi o miejsca pracy nauczycieli w powiecie wodzisławskim, to sytuacja nie jest zła. Szefowa związku podkreśla jednak, że jest to przede wszystkim zasługa samorządów. Władze miast i gmin sporo nagimnastykowały się, aby zapewnić zatrudnienie nauczycielom.

Dla przykładu w Wodzisławiu Śl. nikt z nauczycieli nie został bez pracy. - Straciłoby pracę czterech nauczycieli: polonista, matematyk, anglista i wuefista ale tak się złożyło, że polonistka i anglistka poszły na roczne urlopy macierzyńskie, matematyczka przeszła na emeryturę, a pan wuefista sam rozwiązał stosunek pracy – wyjaśnia Ludwika Kłosińska, naczelnik wydziału oświaty Urzędu Miasta Wodzisławia Śl.

Zatrudnienie znaleźli też wszyscy nauczyciele, którym kończyły się umowy terminowe. Widmo zwolnienia zaglądało jednak w oczy ponad 20 nauczycielom. Aby mieli etaty miasto dołożyło im godzin w różnych szkołach. Natomiast nikogo nie przyjmowano do pracy.

Ten rok szkolny pod względem zatrudnienia nauczycieli jest więc bezpieczny. Jednak zarówno związkowcy jak i urzędnicy przyznają, że gorzej będzie w kolejnych latach, kiedy wygasną gimnazja.  

Czy waszym zdaniem ZNP słusznie protestuje w obronie miejsc pracy i złej ich zdaniem podstawy programowej?