Czy miejski czujnik mierzący smog jest wiarygodny? Ekspert wątpi

Jak już pisaliśmy wielokrotnie na łamach portalu tuWodzisław.pl firma Airly instaluje czujniki powietrza w miastach i gminach powiatu wodzisławskiego. Dzięki nim możemy śledzić jakość powietrza pod kątem zawartości pyłu zawieszonego PM 10.

Wodzisław Śląski dodatkowo posiada własną sieć czujników, po jednym w każdej dzielnicy, zainstalowanych przez Państwową Wyższą Szkołę Zawodową w Raciborzu. Sieć zainstalowano dzięki dotacji udzielonej uczelni przez miasto. Wyniki można sprawdzić na stronie telemetria.tech. Pozwala to dokładniej zapoznać się z jakością powietrza w Wodzisławiu Śląskim.

7 lutego opublikowaliśmy artykuł, w którym zestawiliśmy odczyty z systemów Airly i Telemetria z tego dnia. Z wyników pomiaru drugiego systemu wynikało, że smog nie pojawia się wszędzie. Zielonymi plamami czystego powietrza były Osiedla XXX-lecia i Piastów oraz Radlin II >>>Smog nie unosi się wszędzie. Popatrzcie na mapę<<<

Artykuł skłonił pracownika firmy Airly do sprawdzenia pomiarów systemu telemetria.tech. - Wszedłem na stronę telemetria.tech, żeby zobaczyć, co to za czujnik „świeci na zielono”, gdy stacja WIOŚ oraz nasz czujnik, nieodległy od Telemetrii, pokazuje gigantyczne przekroczenia norm – pisze do nas pracownik (nazwisko do wiadomości redakcji). I dodaje:

- Proszę zauważyć, że różnica pomiędzy pomiarami z czujnika telemetrii na os. XXX-lecia Piastów (PM2.5 12mg/m3) a czujnikiem "Wodzisław - Nowe Miasto" (PM2.5 94 mg/m3) jest kolosalna. I owszem, zdarzają się takie sytuacje- smog jest zjawiskiem punktowym, nie wykluczamy takiej opcji. Ale proszę też zerknąć na temperaturę czujnika na os. XXX-lecia. 9 stopni? To chyba nie w ten dzień.

Konkluzja moja jest więc taka, że czujnik w Wodzisławiu Śląskim albo się zawiesił, albo jest zamontowany wewnątrz budynku, albo już sam nie wiem co – pisze.

Skontaktowaliśmy się z PWSZ w Raciborzu, by uzyskać komentarz osoby odpowiedzialnej za sieć Telemetrii. To dr Piotr Kalus z Instytutu Techniki. Akurat był nieobecny z powodu choroby, ale zaproponowano kontakt mailowy. Wysłaliśmy maila z prośbą o ustosunkowanie się do wątpliwości pracownika Airly. Przez dwa tygodnie mail pozostał bez odpowiedzi.

Dziś rozmawialiśmy telefonicznie z dr. Kalusem. Odparł, że nie zamierzał odpisać, bo to prowokacja. - Akurat byłem na zwolnieniu lekarskim, dowiedziałem się, że czujnik miał awarię, a potem się naprawił. Jak to odczytać, jak nie prowokację? Dziękuję, do widzenia – powiedział do słuchawki i rozłączył się.

Ani słowa merytorycznego komentarza do sprawy. Na czym prowokacja miałaby polegać? Nie mamy pojęcia. Skontaktowaliśmy się z Anną Szwedą-Pigułą z Urzędu Miasta Wodzisławia Śląskiego, ponieważ uważamy, że to niedopuszczalne, by naukowiec unikał udzielania informacji o projekcie, na którego realizację otrzymał miejską dotację. Wrócimy do tematu, kiedy tylko otrzymamy odpowiedź.