zamknij

Wiadomości

Ludzie z pasją: Edyta Zając. Biathlon na pierwszym miejscu

2017-07-22, Autor: Monika Krzepina

Trener i prezes UKS Strzału Wodzisław, skarbnik Śląskiego Związku Biathlonu, członek Rady Sportu, prezes BOSSM Wodzisław. Prowadzi klasy sportowe w Szkole Podstawowej nr 10 oraz Gimnazjum nr 3 w Wodzisławiu Śl. A do tego mama trzech synów i 1,5 rocznej córeczki. Jak udaje jej się pogodzić te wszystkie role? Poznajcie Edytę Zając, kolejną osobę w naszym cyklu „Ludzie z pasją”.

Reklama

Przyczyniła się Pani do popularyzacji biathlonu w powiecie wodzisławskim. Jak ten sport znalazł się w Pani życiu?

Jako 15-latka pierwszy raz ubrałam narty biegowe, a niespełna rok później padła propozycja, aby trenować biathlon i iść do Liceum Mistrzostwa Sportowego do Chorzowa. Mieszkałam w internacie i ciężko trenowałam. Nie było łatwo, tym bardziej że koleżanki były góralkami, które biegały od lat. Sukcesywna i ciężka praca pod okiem bardzo dobrych trenerów zaprocentowały i trzy lata później reprezentowałam Polskę na Mistrzostwach Europy juniorów i Mistrzostwach Świata.

Później jednak biathlon pojawiał się w Pani życiu sporadycznie?

Karierę bardzo szybko zakończyło pojawienie się na świecie mojego syna Adama (śmiech). Ciężko było mi się rozstać ze sportem, z tym ukochanym biathlonem, ale wybrałam inną drogę. Biathlon pojawiał się w moim życiu sezonowo, kiedy kibicowałam koleżankom przed telewizorem i tłumaczyłam synom jaka to piękna dyscyplina. Musiało minąć kilka dobrych lat bym wróciła za lunetę, ale już w innej roli – jako trener.

Pani trzej synowie też trenują?

Tak, biathlon jest wszechobecny w naszym domu. A życie rodzinne jest podporządkowane pod sport. Aktualnie trwają wakacje i jako nauczyciel mam wolne, ale... nie potrafię spokojnie wysiedzieć w jednym miejscu. Za mną już jeden obóz sportowy a w sierpniu dwa kolejne. W międzyczasie prowadzę treningi w naszym parku, bo aby osiągać wyniki trzeba cały czas pracować. Nie wyobrażam sobie robić coś innego.

Biathlon kojarzy się z trudnym i forsownym sportem. Jak w tym kręgu odnajduje się kobieta-trener?

Sama dyscyplina jest ciężka, a od trenera wymaga się wiele poświęcenia. Na barkach mam wiele obowiązków - sama muszę przygotowywać sprzęt i smarować narty, co wymaga nie tylko wiedzy, ale i siły fizycznej. Po sezonie konserwacja 30 par nart to nie lada wyczyn. Nim się obejrzę a muszę szykować kijki i nartorolki na sezon letni. Nie mówię już o naprawie sprzętu. Na szczęście teraz moi zawodnicy są już na tyle dojrzali, że bardzo mi w tym pomagają i potrafią dbać o sprzęt.

Sam trening odbywa się prawie zawsze gdzieś w terenie. W zimie wiele godzin w minusowej temperaturze. Często wieje, siąpi i nie można się nigdzie schować, bo albo obserwujemy strzały zawodnika przez lunetę, albo jesteśmy w trasie i kontrolujemy tempo i technikę biegu. Czasem mogę pozwolić sobie na luksus założenia nart i powoli wyłapywać zawodników na trasie, dokonać korekty czy pochwalić. Ale jeżeli mam początkującego zawodnika to towarzyszę mu przy każdym kroku, uczę techniki.

Do tego dochodzi jeszcze rola mamy – mam trzech synów i półtoraroczną córeczkę. Muszę więc być też do ich dyspozycji. Ugotować, uprać, posprzątać. Kiedy wracam z treningu na Kubalonce, gdzie jestem do godziny 19.00, a następnego dnia znów ruszamy, wtedy zazdroszczę panom trenerom. Oni wracają do domu, mają gotowy obiad, czekają na nich żony. A ja muszę wszystko sama. Na szczęście, jako sportowiec wypracowałam w sobie cechy, aby to wszystko doskonale pogodzić. Natomiast bez pomocy najbliższych, w tym moich rodziców było by bardzo ciężko.

Pociągnęła Pani za sobą wielu młodych ludzi, którzy odnaleźli w sobie chęć do trenowania biathlonu. Jak się Pani udało ich zachęcić?

Traktuję każdego mojego zawodnika wyjątkowo. To wspaniali młodzi ludzie, z którymi rozmawiam o wartościach, porażkach, o zwykłych problemach i radościach. Mamy jednak swoje zasady i wszyscy ich przestrzegamy. Potrafimy się razem bawić i śmiać, ale gdy coś jest nie tak – jestem surowa i wymagająca. Taka jest rola trenera. Wiem jedno, dzieci wyczuwają, że są dla mnie wyjątkowe i podziwiam ich ciężką pracę wkładaną w treningi. Tym bardziej, że jako była biathlonistka zdaję sobie doskonale sprawę z tego jak ciężki to sport.

Pani podopieczni mają wiele sukcesów na koncie. Co trzeba zrobić, aby osiągać takie wyniki?

Gdy ktoś mi gratuluje wyników, czuję się skrępowana. Bo to nie ja biegam i nie ja wylewam siódme poty. Ja tylko opracowuję plan treningowy i staram się go realizować z moimi zawodnikami. Sam trening to jednak nie wszystko. Jak już wspominałam, bardzo dużo rozmawiamy, przekazuję im dużo swojej wiedzy, doświadczeń i motywuję do pracy. To ważne z jakiej gliny ulepieni są moi zawodnicy i jakoś mam szczęście do zdolnych ludzi.

Jest Pani współzałożycielem Biathlonowego Ośrodka Szkolenia Sportów Młodzieżowych w Wodzisławiu. Co to oznacza dla naszego miasta?

BOSSM to poważne przedsięwzięcie, w skład wchodzą najlepsi zawodnicy w Polsce (10 osób z tego cztery z Wodzisławia) w wieku do 23 lat. Jako prezes muszę pilnować całej „papierologi”, jak również pełnię rolę trenera głównego. Korzystamy z tras w Rodzinnym Parku Rozrywki, ale z niecierpliwością czekamy na tę wisienkę na torcie czyli wymarzoną strzelnicę. Wtedy nie musielibyśmy jeździć na Kubalonkę, a do nas dojeżdżaliby pozostali zawodnicy. Strzelnica potrzebna jest nam i innym klubom. Zadaniem BOSSM jest wychowanie zawodników którzy w przyszłości będą reprezentantami Polski. Na to trzeba czasu, ale mając strzelnicę i takie warunki treningowe, będziemy mogli realizować nasze cele i kto wie, może znaleźć następcę Tomasza Sikory z tej samej ziemi.

Z których osiągnięć trenerskich jest Pani szczególnie dumna?

Każdy medal jest moją dumą i szczęściem, bo wiem, że na to pracują moi podopieczni. Oczywiście medale z Mistrzostw Polski są ogromną nagrodą dla zawodnika, cieszę się razem z nimi. Natomiast nie trenuję tylko dla medali. Bardzo często jestem wzruszona osiągnięciami tych „słabszych”, ale ambitnych i pracowitych. To jak biegną kilka kilometrów, przekraczając próg swoich możliwości na zawodach by wypaść jak najlepiej, to jest największa duma.

A na koniec, spełnienia jakich trenerskich marzeń można Pani życzyć?

Marzenia by się spełniły nie wolno wypowiadać na głos, więc umówmy się, że nikt nie słyszy (śmiech). Takie świeże - to by nie widzieć smutku na twarzach moich zawodników po zawodach, gdy wiemy, że są bardzo dobrze przygotowani i mają najlepsze czasy, że są typowani do podium Mistrzostw Polski, a małym błędem na strzelnicy przegrywają medal. To nie tak ,że nie potrafią strzelać, bo mają naprawdę dobre oko, ale trzeba opanować strzelanie na wysokim tętnie i poradzić sobie ze stresem. Mam jeszcze marzenia związane ze strzelnicą.... ale o tych nie powiem. Czy się spełnią? Okaże się za parę lat!

Dziękuję za rozmowę!

>>czytaj również: Internauci wybrali: Edyta Zając została Człowiekiem Roku 2016!

 

Oceń publikację: + 1 + 6 - 1 - 5

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuWodzislaw.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuWodzislaw.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuWodzislaw.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy pójdziesz na wybory samorządowe?



Oddanych głosów: 61