zamknij

Wiadomości

Ludzie z pasją: nigdy nie musiałem ubarwiać swoich opowieści. Ja to wszystko zobaczyłem

2017-05-13, Autor: Monika Krzepina

Nigdy nie było we mnie żadnej brawury. Nigdy nie kierowała mną potrzeba przygód. Traktowałem dziennikarstwo śmiertelnie poważnie, nie jako wakacyjną przygodę, ale poważny zawód. I byłem bardzo wdzięczny losowi, że ten zawód mogę wykonywać. Dostałem szansę, a rzadko to się zdarza, aby móc realizować swoją pasję czyli dogłębne poznawanie świata, i jeszcze mi za to płacono. I to całkiem konkretne pieniądze w tamtych czasach – mówił na spotkaniu z mieszkańcami, dziennikarz i pisarz Wojciech Jagielski.

Reklama

Zaczęło się od zainteresowań Afryką i lektury książki Cesarz Ryszarda Kapuścińskiego. Kończąc studia był przekonany, że nie chce być dziennikarze, ale chce zajmować się Afryką. Przeglądał książki telefoniczne i aplikował do wszystkich firm i instytucji mających w swojej nazwie słowo „zagraniczne”. Tak trafił do Polskiej Agencji Prasowej.

- Trafiłem na fantastycznego szefa. To był człowiek, który podjął za mnie najważniejsze zawodowe decyzje. Dostrzegł we mnie dziennikarza z dużą dozą ADHD. Któregoś razu wezwał mnie do siebie do gabinetu i złożył mi propozycję nie do odrzucenia – życzyłby sobie, żebym pisał o Związku Radzieckiego – wspominał Wojciech Jagielski.

Nie chodziło o wielką moskiewską politykę, a o południe czyli Kaukaz i Azja Środkowa. Jako młody dziennikarz zaczął być częstym bywalcem. - Stałem się pierwszym w Polsce dziennikarzem, który na stałe zajmował się Kaukazem – przyznaje.

W '89 roku dostał propozycję pracy w dziale zagranicznym Gazety Wyborczej. To, jak podkreśla, dało mu okazję do zmierzenia się z prawdziwym dziennikarstwem i nieustannych wjazdów do Gruzji, Armenii, Azerbejdżanu. GW wysyłała Jagielskiego wszędzie tam, gdzie najwięcej się wtedy działo. To był początek rozpadu ZSRR, któremu towarzyszyły wojny. - Jeździłem, oglądałem i przeżywałem to wszystko o czym pisałem.

Jak przyznaje, nigdy nie odkrył w sobie brawury, a duże pokłady instynktu samozachowawczego i automatyzm zachowań. Bez tego by nie przeżył. - Ja żadnej wojny nie przeżyłem, ja przez te wojny się przewijałem. Nie wojny mnie uwodziły, a dziennikarstwo.

Na dziennikarza wychowywano go w czasach, gdy od tego zawodu wymagano specjalizacji. - Musiałem wiedzieć wszystko o tych krajach, o których miałem pisać. Dosyć szybko się zorientowałem, że dziennikarstwo wyzwala pokusę ubarwiania rzeczywistości. Uważałem że jest to podcinanie gałęzi, na której wszyscy siedzimy. Ja zobaczyłem dokładnie to o czym pisałem.

Był tam w czasie, gdy kurz opadał, ale i gdy kurz się podnosił. Dzięki temu dokładnie widział różnicę. - To mi dało czyste sumienie. Nigdy nie musiałem ubarwiać swoich opowieści, bo rzeczywiście tam byłem.

„Dobre miejsce do umierania”, „Nocni wędrowcy”, „Wypalanie trwa”, „Trębacz z Tembisy” czy „Wszystkie wojny Lary” to tylko niektóre reportaże autora, po które warto sięgnąć. Aktualnie Wojciech Jagielski kończy pracę nad kolejną książką.

Spotkanie z Wojciechem Jagielskim odbyło się 9 maja w wodzisławskiej bibliotece w ramach Tygodnia Bibliotek.

 

Oceń publikację: + 1 + 2 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuWodzislaw.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuWodzislaw.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuWodzislaw.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy jesteś szczęśliwy w Wodzisławiu Śląskim i powiecie?




Oddanych głosów: 1072