Pszów: zginął górnik

Według informacji nadzoru górniczego oraz Kompanii Węglowej, do której należy kopalnia, do silnego wstrząsu (prawdopodobnie rzędu 2-2,5 stopnia w skali Richtera) doszło w czwartek, o godzinie 22:28. Nastąpił zawał, który objął ok. 30 m pochylni, drążonej kombajnem chodnikowym. W strefie zagrożenia było ośmiu górników.

Czterech wyjechało na powierzchnię niewiele później, trzech kolejnych wydobyli ratownicy.

Dwóch z nich było w dobrym stanie, trzeciego na podszybie musieli przetransportować ratownicy. Ma poważniejsze obrażenia – złamanie i uszkodzenia żeber, niezagrażające jednak życiu.

 

Z ostatnim poszukiwanym górnikiem, przodowym brygady, od początku akcji ratowniczej nie było kontaktu. Nad ranem ratownikom udało się zlokalizować jego położenie. Wykorzystano do tego sygnały radiowe, specjalne kamery, a także szkolonego do poszukiwania zasypanych ludzi psa. Już wówczas wszystko wskazywało na to, że górnik nie żyje. Gdy ratownicy dotarli w to miejsce, przypuszczenia potwierdziły się.

Ratownicy dotarli do ostatniego z uwięzionych górników w Kopalni Węgla Kamiennego Rydułtowy-Anna. Niestety, mężczyzna nie żyje. Lekarz stwierdził zgon - poinformował rzecznik Kompanii Węglowej, Zbigniew Madej.

Ratownicy dotarli do ciała górnika w piątek rano, po ok. 9 godzinach nieprzerwanej akcji ratowniczej. Był żonaty, osierocił troje dzieci.

Górnicy pracowali w strefie szczególnego zagrożenia tąpaniami. Marek Uszko, wiceprezes Kompanii Węglowej, do której należy kopalnia, zapewnił, że żadne procedury nie zostały złamane. W wyrobisku mogło przebywać tyle osób, ile pracowało tam w momencie zawału.

46-letni górnik to osiemnasta w tym roku śmiertelna ofiara wypadków w polskim górnictwie, a dwunasta w kopalniach węgla kamiennego. W samej kopalni Rydułtowy-Anna zginęło w tym roku już trzech górników.