Radlin: pogorzelcy nie chcą wracać do swoich mieszkań

Kamienica spłonęła w marcu tego roku. Konieczny był remont, więc na ten czas Spółdzielnia Mieszkaniowa Marcel zorganizowała lokatorom mieszkania zastępcze. Wówczas wstępnie ustalono, że do swoich mieszkań radlinianie będę mogli się wprowadzić z końcem października. Poślizg to wynik opóźnień procedur administracyjnych. Pozostały jeszcze roboty związane z odświeżeniem ścian w mieszkaniach na poddaszu, a także konieczne jest wykonanie tzw. podsufitki, gdyż część stropów została otwarta, by zrekonstruować spaloną więźbę.

W czasie, gdy remont się przeciągał mieszkańcy kamienicy przy Mielęckiego rozmyślili się i nie chcą już tam wracać. Początkowo taką decyzję sygnalizowało pięciu lokatorów, w tym dwie panie w podeszłym wieku.

 

 Warunki w mieszkaniach zastępczych są bowiem znacznie lepsze niż ich własne. W rodzinnym domu na ul. Mielęckiego nie ma ani gazu ani centralnego ogrzewania. – Obecnie 70 procent lokatorów nie jest zainteresowanych powrotem. Lokale zastępcze miały wyższy standard. Trwają jeszcze rozmowy z dwoma użytkownikami, którym zarząd chce przydzielić inne mieszkania - mówi Artur Pluciński, zastępca prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej „Marcel”.

 

Zarówno wyremontowaną kamienicą przy Mielęckiego, jak i sąsiednim budynkiem zainteresowane są władze Radlina. W mieście brakuje lokali socjalnych a te budynki idealnie nadawałyby się do takiego celu. Rozmowy są w fazie początkowej. Na ile te ustalenia są realne zdecyduje walne zgromadzenie członków spółdzielni. – Drugi z budynków jest zamieszkały. A władze samorządowe zainteresowane są przejęciem bez lokatorów. To może przysporzyć nieco problemów, ponieważ spółdzielnia nie posiada aż tylu wolnych lokali, by przenieść mieszkańców. A i sami lokatorzy muszą zadeklarować taką chęć – wyjaśnia Artur Pluciński.

 

Decyzje co do przekazania urzędnikom dwóch budynków przy Mielęckiego w Radlinie zapadną prawdopodobnie na przełomie roku.