To FBI i tresowany kot wytropili szczątki zwierzęce na Grabówce

Przypomnijmy, spokój na Grabówce zaburzyła ekipa TVN Uwaga. Wraz z prywatnym detektywem Jerzym Godlewskim przyjechali na tereny Państwowego Gospodarstwa  Rolnego. Wjechali na nie koparką, zaczerpnęli łyżką ziemię i odkryli odpady zwierzęce – wieprzowe i wołowe kości, głowy i skóry. Wszystko dobrze ukryte pośród pól, na rozległym kilkuhektarowym terenie. Pisaliśmy o tym tutaj >

Godlewski ujawnia jak dotarł do zwierzęcych szczątków. - W ubiegłym roku zgłosiło się do mnie trzech udziałowców zakładu rzeźniczego Tadeusza Kaczyny z Wodzisławia Śląskiego. Przed laty zainwestowali w spółkę kilkaset tysięcy złotych, lecz poczuli się oszukani przez głównego udziałowca. Chcieli odzyskać swoje pieniądze i poprosili, bym reprezentował ich w tej sprawie.  W trakcie badania dokumentacji firmy zauważyłem, że nie ma nic na temat utylizacji odpadów. Wydało mi się to podejrzane. Poza tym pan Kaczyna od samego początku był wobec mnie wulgarny. Postanowiłem, że nie odpuszczę mu tej sprawy – mówi detektyw.

 

Sam Tadeusz Kaczyna twierdzi, że to stek bzdur i pomówienia. O detektywie z Jastrzębia nie ma dobrego zdania. - Nikt niczego mi nie udowodni. Niczego nie zrobiłem. Nie jestem winien ani kościom na Grabówce ani innym zarzutom, które snuje przeciwko mnie przestępca i oszust Godlewski – mówi Tadeusz Kaczyna. O wszystkim w szczegółach opowiada w rozmowie Ktoś podłożył mi świnię >

 

W sprawie najciekawszy jest jednak wątek, jak detektyw Godlewski odkrył odpady poubojowe na Grabówce. - Zwróciłem się po pomoc do FBI. Udostępniono mi zdjęcia satelitarne. Na zdjęciach z Grabówki widać puste miejsca, które teraz są kompletnie zarośnięte. Przeczuwałem, że może chodzić właśnie o te tereny. Kupiłem za pośrednictwem mojego kolegi małego kota – rasy leśny norweski. Hodowaliśmy go w inkubatorze z dala od wszelkich zapachów i szkoliliśmy do wykrywania wyłącznie padliny. Karmiony był dożylnie, więc nie urósł tak, jak powinien. Wszystko odbyło się pod okiem weterynarza, by mu nie zaszkodzić. Gdy stwierdziliśmy, że Feliks jest już gotowy, to wypuściliśmy go, by spenetrował podejrzany teren. Szybko okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Wystarczyło tylko chwilę popracować koparką, by trafić na cmentarzysko zwierząt – opowiada Jerzy Godlewski.

 

Zobacz zdjęcia z wizji lokalnej >

 

I dodaje, że na wszystko ma dowody. A miejscowe służby bagatelizują sprawę. - Uważam, że tutejsze służby działają opieszale. Zamiast szczegółowo badać  teren, wolą analizować dokumentację. Niektórzy są dobrymi znajomymi pana Kaczyny, więc w grę może wchodzić m.in. łapówkarstwo. Nie boję się o tym mówić, bo na wszystko mam dowody. Aktualnie badam, kto ile dał pieniędzy na stworzenie ośrodka w Rogowie. Na pewno dotację otrzymał też ze środków unijnych. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to będzie musiał oddać te pieniądze - mówi.

 

Więcej o szczegółach pracy Godlewskiego, metodach działania w rozmowie Doszedłem do prawdy dzięki pomocy FBI i kota >