zamknij

Kultura, rozrywka i edukacja

Twój sąsiad Żyd… rozmowa z Grzegorzem Meislem

2020-01-16, Autor: Aleksandra Bienias

Zaskoczył Was tytuł? A nie powinien. W połowie XIX wieku mieszkało ich w Wodzisławiu 350. Tworzyli i rozwijali to miasto. O nich, emocjach, pamięci rozmawialiśmy z Grzegorzem Meislem - edukatorem izraelskiego Yad Vashem, społecznikiem, cukiernikiem, fotografikiem.

Reklama

Przychodząc dziś do Pana towarzyszy mi przekonanie, że jest Pan ekspertem w tej dziedzinie, że będzie to pouczające i wartościowe spotkanie dla wszystkich naszych czytelników. Spotkamy się w przededniu Marszu Śmierci. Zanim jednak przywołamy te tragiczne chwile w życiu mieszkańców miasta, proszę nakreślmy obraz Wodzisławia, jako miasteczka zamieszkiwanego przez ponad 350 Żydów.

Grzegorz Meisel: Pewnie w okolicy znajdzie pani kilku ludzi, którzy mają zdecydowanie większą wiedzę ode mnie. Nie mniej jednak temat Żydów, Izraela, w tym również Izraela w obiektywie nieustannie wywołuje u mnie emocje i niesłabnący od wielu lat entuzjazm. 

Musi Pani wiedzieć, że Wodzisław zamieszkiwali Żydzi progresywni, czyli reformowani. Identyfikujący się z tym miastem, żyjący jego problemami, niejednokrotnie biorący aktywny udział w ich rozwiązywaniu. Gdybyśmy mogli przenieść się na ulice Wodzisławia początków XX wieku, nie spotkalibyśmy tu Żydów ortodoksyjnych z pejsami, nieczułych na niewieście uroki czy bezwzględnie przestrzegających halachy - żydowskiego prawa obejmującego przepisy kultowo -liturgiczne.

Społeczność reformowana nie wyróżniała się spośród ogółu mieszkańców tego małego miasta. Doskonale wpisywała się we wczesne kanony mody, a często ze względu na większe obycie w świecie, zagranicznych krewnych i przyjaciół, tym samym ułatwioną dostępność do zagranicznych dóbr, te kanony tworzyła.

Z kolei życie religijne, choć nieortodoksyjne, praktykowali w zakresie  swojej wiary, ani nim specjalnie nie epatując, ani nie narzucając.

- Musi Pani pamiętać, że byli to autentyczni ludzi z imionami, nazwiskami, uczuciami, doświadczeniami i grzeszkami. Mający swoje obowiązki zawodowe, rodziny, kłopoty - nie mówmy więc o micie Żyda, co gorsza o stereotypie, mówmy o człowieku i o obywatelach naszego miasta - zaakcentował rozmówca.

Czym zajmowali się wodzisławscy Żydzi?

GM: Wodzisławscy Żydzi z XIX wieku pochodzili przede wszystkim z Niemiec. Mieli bardzo szerokie i dobre kontakty międzynarodowe. Wychodzili ze swoją przedsiębiorczością zdecydowanie dalej, poza małe sklepiki. Dzięki nim Wodzisław bardzo dobrze rozwijał się gospodarczo, podobnie zresztą, jak Żory, Rybnik, Gliwice.

To im zawdzięczamy najpiękniejsze miejsca, najpiękniejsze kamienice - choć dziś nie możemy już w pełni podziwiać tego widoku. Zachowały się jednak stare zdjęcia, widokówki - to wszystko tam jest.

Jak przyjmowali ich rdzenni mieszkańcy miasta?

GM:Kiedy rozpoczęliśmy działania  w tej przestrzeni historyczno-społecznej najważniejsze dla nas było dotarcie do ludzi, którzy mieli jeszcze doświadczenie, wspomnienia związane z żydowskim sąsiadem. I to się udało, tak jak udało się dotrzeć do ludzi przywołujących ciepłe wspomnienia swojskich relacji, opartych na wzajemnym szacunku, uznaniu i głębokiej sympatii. Uruchomienie tych wspomnień, pociągało za sobą przywołanie emocji, konkretnych wydarzeń i nazwisk.

Jednakowoż spotkaliśmy też ludzi, którzy mówili o Żydach źle, wyrażając jednocześnie zadowolenie, że miasto się „oczyściło”. Nawet w lokalnej prasie, po roku 1921, pojawiały się teksty jawnie antysemickie, dające za przykład Wodzisław, jako to miejsce, któremu szybko i skutecznie udało się uwolnić od niebudzącej już wtedy sympatii  społeczności żydowskiej. Do teraz pamiętam jak kilku starszych ludzi już nieżyjących mówiło mi wprost, że Hitler był zły ale trzeba mu dziękować, że zlikwidował w Polsce „problem żydowski”.

Mój dziadek wspominał jeszcze takie sytuacje, w poplebistycytowej rzeczywistości, w których policja musiała stać na straży majątków i żydowskich sklepów. W pamięci krewnego to wspomnienie było bardzo żywe, poprzez swoja wyjątkowość, bo nie zdarzało się to wobec nikogo innego.

- Są również relacje osób, które wprost opowiadały o sytuacjach, w których Żydów, chcących uciec do Niemiec, okoliczni mieszkańcy zamykali w piwnicy i trzymali tak długo aż nie podpisali umowy sprzedaży swoich domów za bardzo atrakcyjną kwotę – kwota oczywiście była atrakcyjna tylko dla kupującego - powiedział Grzegorz Meisel. 

Skąd mogła wynikać ta niechęć? Z wychowania, z ignorancji, ze Śląska. Przecież musi być jakieś jej źródło?

GM: Skłonność do podziału i idącej za nim niechęci jest charakterystyczna dla ludzi w ogóle. Potencjał antysemityzmu na Śląsku nie był aż tak duży, jak w innych regionach kraju. Wynikało to z wielu czynników: uwarunkowań polityczno-geograficznych, względów społecznych, migracyjnych, wielokulturowości o głębokich korzeniach historycznych. Ale był, i to już wystarczyło. Rządy endecji doprowadziły do tego, co dziś również możemy obserwować na skalę światową - do podziału społeczeństwa, a w konsekwencji do tragedii. Jakimś społeczno - politycznym nieszczęściem jest koncentrowanie się na tym co dzieli, na antagonizmach, ignorując to co łączy, spaja również w wymiarze lokalnym. To rodzi wzajemną niechęć, skrajnie nienawiść. 

Zresztą nawet dziś widzimy, że to negatywne nastawienie jest wciąż kultywowane – przykłady znajdziemy czytając komentarze pod artykułami dotyczącymi wspomnień o żydowskich mieszkańcach naszych miast, czy wydarzeń związanych z kulturą żydowską.

Jak narodził się pomysł upamiętnienia wodzisławian żydowskiego pochodzenia?

GM: To też bardzo osobista historia. Od zawsze interesowałem się judaizmem, Izraelem i Żydami. O moich zainteresowaniach niejednokrotnie rozmawialiśmy w domu. i to stało się przyczynkiem do uruchomienia całej machiny lokalnej edukacji. Kiedyś moja córka, po lekcji związanej z lokalną historią, wróciła rozczarowana do domu. Pani prowadząca tę lekcję zanegowała jej, skądinąd słuszne spostrzeżenie, że cmentarz żołnierzy radzieckich, do roku 1924 był cmentarzem żydowskim. Stwierdziłem, że należy to zmienić. Przecież, choć mała, ale znacząca społeczność żydowska tego miasta miała ongiś realny wpływ na jego kształt i funkcjonowanie. I nie wolno o tym zapominać. Od słów do myśli, następnie do czynu. 

Udało mi się skrzyknąć kilkoro znajomych, dla których ten temat też był ważny. Tak to się zaczęło.

GM: Na wodzisławskim cmentarzu żydowskim, w całej jego historii odbyło się około 500 pochówków. Do dziś zachowała się jedna jedyna macewa. Nagrobki nie były drogie, w związku z tym macewy zostały wykorzystanie do budowania fundamentów, utwardzania dróg, osuszania rzek. Te droższe, granitowe, barbarzyńsko wręcz przerabiane były na nagrobki katolickie bądź ewangelickie. Taka historia dotyczy cmentarza w Gołkowicach, gdzie jedna z macew służyła już jako płyta grobowa zmarłego ewangelika, z jej drugiej strony pozostały jednak wyryte w kamieniu informacje o zmarłym Żydzie. Okrutne prawda?

Od dziecka byłem uczony tego, że cmentarz żydowski został zniszczony przez Niemców w czasie wojny....ale gdy zaczęliśmy rozmawiać ze starszymi mieszkańcami Wodzisławia okazało się,  że Niemcy wybierali piasek z cmentarnego wzgórza do budowy schronu w parku niszcząc przy tym wiele pomników ale większość macew przetrwała wojnę tak jak i mur wokół cmentarza – naoczni świadkowie opowiadali, że żydowski cmentarz został definitywnie zniszczony pod koniec lat 50-tych i na początku lat 60-tych gdy władze zdecydowały, że w tym miejscu zrobią cmentarz żołnierzy radzieckich. Mieszkańcy okolicy cmentarza wspominają ten czas, w którym  cmentarz był likwidowany – nocami wykopywano żydowskie szczątki i wrzucano je do wykopanych dołów obok cmentarza, ludzi wynajętych do tej czynności pojono wódką. A potem w miejscach pochówku Żydów – pochowano poległych żołnierzy radzieckich – takie były decyzje ówczesnych władz miasta a może i wyższych władz? – dziś mieszkańcy miasta spacerują i chodzą po miejscach w których leżą żydowskie szczątki nie zdając sobie nawet z tego sprawy.

Tylko synagogi żal…

GM: Wcale nie. Ona dziś nie miałaby racji bytu. Skończyła się historia Żydów w naszym mieście. Dokonało się. Jej brak jest odpowiedzią na warunki historyczne. Kiedyś było tam kino, dziś sklep. Żal tylko, że nie ma tablicy upamiętniającej. Uważam, że jest potrzebna, mimo obaw i rozterek.

Pomnik symbolem pamięci. Dni żydowskie. Plany. Jak do tego doszło?

GM: Kiedy otoczyłem się wspierającymi ludźmi, rozpoczęło się poszukiwanie źródeł finansowania, i pomysłów na nie. Mogłem skorzystać z podpowiedzi znajomych rozsianych po Polsce, ale żadna z nich nie satysfakcjonowała mnie w pełni. Wymyśliłem sobie, że pomnik ten powinien powstać ze wsparcia wodzisławian, nie żadnej zewnętrznej fundacji czy stowarzyszenia, ale z finansów tych, którzy dziś mieszkają w tym mieście i którym jego historia powinna być bliska. Udało się, choć, nie zaprzeczam, trochę to trwało. Dziś pomnik stoi. Warto podkreślić – pomnik powstał przy pełnym wsparciu ze strony Urzędu Miasta i Pana dyrektora muzeum Sławomira Kulpy. Zawsze czysty, zadbany, zapalone są świece. A wiem też, że nauczyciele przychodzą na ten cmentarz z dziećmi i porządkują go – i to jest piękne.

Co z Jeruszą?

GM: Jerusza była inicjatywą społeczną, która osiągnąwszy cel, zakończyła swoją działalność. Nie nadawaliśmy jej ram cywilno-prawnych, bo uznałem, że na tamten moment jest to zbyteczne.

Czy nie warto było kontynuować działalności Jeruszy dla edukacji? Przecież oboje wiemy w jakich warunkach programowych i czasowych realizowane są dziś lekcje historii.

GM: Warto było i myśmy to robili. Organizowaliśmy wykłady i warsztaty dla szkół. Edukowaliśmy nauczycieli. Temu też służyły nasze festiwale i dni żydowskie, w których Wodzisławianie bardzo chętnie uczestniczyli poznając żydowską kulturę, kuchnie i religijne zwyczaje. Obserwowaliśmy korzystne zmiany. Ja mam świadomość, że marsz śmierci dla wielu młodych ludzi pozostaje niedopowiedzeniem, jakąś historyczną zagadką. Mimo, że miasto robi wszystko, by tak nie było. Tu chyba jednak nie da się wiele wskórać. Wiele lat temu obowiązkowo uczestniczyliśmy w takich wydarzeniach, chodziliśmy pod pomniki, rozmawialiśmy, kiedy rozmawiać nie było wolno, a dziś proszę zobaczyć - uczestniczy w tym garstka ludzi. To taki paradoks dzisiejszych czasów - absolutny brak zainteresowania, jakaś swoista ignorancja, przy pełnym i łatwym dostępie do wiedzy. 

Marsz Śmierci w 1945 wywołał społeczną traumę. Marsz na trasie Auschwitz - Wodzisław Śląski w przerażających zimowych warunkach pozbawił życia około 600 idących w nim więźniów. Do tego doszły ofiary egzekucji i brutalności hitlerowców. Ten marsz okaleczył również mieszkańców naszego miasta. Choć dał też okazję do heroizmu. 

- To był heroizm. Nie ma słów, którymi można ocenić to zjawisko. Szczególnie w sytuacji pokoju, którym cieszymy się od kilkudziesięciu lat. Taka sytuacja, jaka spotkała mieszkańców naszego miasta zweryfikowała najgłębsze pokłady człowieczeństwa. Przywołajmy chociaż rodziny Tkoczów z Radlina - to był heroizm - podkreślił.

Weryfikacja miała miejsce zresztą  na wielu płaszczyznach, nie tylko w konfrontacji ze złym hitlerowcem. Ale również w relacjach sąsiedzkich, rodzinnych. Wtedy ukrywało się prawdę o czynieniu dobra względem bliźniego Żyda, a i niejednokrotnie się tego wstydzono. Ludzi pomagających było naprawdę dużo, a ich historie często tragiczne, bo często bardziej bali się sąsiadów i tego, że na nich doniosą niż Niemców. Do dziś wywołuje u mnie emocje biografia księdza Jakuba Wekslera-Waszkinela, który oddany został przez matkę Żydówkę polskiej rodzinie Piotra i Emilii Waszkinelów. Żydowska matka pożegnała swojego syna przepowiednią, że zostanie katolickim księdzem. Tak się stało. Ochrzczony, wychowany w katolickiej rodzinie, bez wiedzy o swojej przeszłości wybrał drogę kapłaństwa. O swoich żydowskich korzeniach dowiedział się dopiero w 1978 roku. W 1992 poznał imiona i nazwiska swoich biologicznych rodziców. Dziś mieszka w Izraelu i działa na rzecz dialogu polsko - żydowskiego. 

Marsz śmierci wyzwolił też…

GM:Wyzwolił też strach, bezradność i rozpacz. Widok był tak żałosny, tak okrutny. To doświadczenie ekstremalne.

Pamiętam relację jednej starszej pani, która jako dziecko była blisko przechodzącego marszu, ukryła się w pobliskich krzakach i patrzyła – w pewnym momencie upadło z wycieczenia parę osób i na jej oczach zostali dobici serią z karabinu przez niemieckiego strażnika – opowiadając tą historię po wielu wielu latach od tego zdarzenia jej twarz drżała z emocji i bezradność a z oczu płynęły jej łzy.

A jak kultywować pamięć o Marszu Śmierci?

GM: Nie odpowiem Pani jak, za to podkreślę, że na pewno trzeba. W tym miejscu chciałbym wyrazić swój szacunek i wyjątkowe uznanie Panu Janowi Stolarzowi z Radlina, który od wielu lat upamiętnia ten tragiczny marsz odtwarzając jego trasę przemierzając ja z chętnymi osobami pieszo w deszczu, śniegu i mrozie – Pan Jan zaczął te marsze sam z siebie – nikt mu nie kazał nie pokazał – tak poczuł i tak robi i jest to czyn pełen empatii, który mnie bardzo porusza.

Mnie osobiście przeszkadza, że we wszystkich miejscach pamięci o marszach śmierci nie ma mowy o Żydach. Podkreślane są ofiary oświęcimskie, więźniowie polityczni, których w tym czasie prawie już nie było w Oświęcimiu. O Żydach nie ma ani słowa. A to przede wszystkim oni w nich szli…Warto upomnieć się o to w Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.

Kim jest dla Pana Żyd dziś. 

GM:Odpowiedziałbym cytatem św. Pawła – „A tu już nie ma Greka ani Żyda”. Jest przyjaciel, kolega, dyskutant. Nie widzę Żyda - widzę człowieka. Zachorowałem na Izrael, uwielbiam jego różnorodność, chłonę tam z tygla wielokulturowości wszystko co w ludziach najlepsze. Izrael jest wdzięczny w relacji, w fotografii, w swojej rodzinności. Fantastyczny klimat pełen otwartości i empatii. Kraj pełen paradoksów i skrajności; rozczaruje tych, którzy wychowali się na schematach, szablonach i w homogenicznym społeczeństwie.

Czy dziś Wodzisław jest antysemicki?

GM: Nie, nie bardziej i nie mniej niż cała Polska. Przeraża mnie tylko to, że dziś nie wstydzimy się antysemityzmu, że traktujemy go w kategoriach normy społecznej. Nie ukrywamy go. Zawstydza nas tolerancja i akceptacja.

A co z pamięcią o wodzisławskich Żydach dziś?

GM: Jest konieczna. Uważam, że powinniśmy zadbać o żydowskie budynki w naszym mieście. Bardzo chciałbym, żeby znalazły się tam tabliczki z kilkuzdaniową informacją, może jakaś stara fotografia. Były to np. budynek synagogi, dawnego Sanepidu kilka kamienic na rynku. Ciągle jakoś się nie składa, z różnych zresztą przyczyn. Są też ludzie, których należy upamiętnić, nazwać ich imieniem ulicę, skwerek, może park, jak chociażby Ferdynand Lassalle, który jest znany w całym demokratycznym świecie a mam wrażenie, że w naszym mieście z którego pochodzi nikt o nim nie wie i nie chce pamiętać. To wszystko należałoby zrobić z szacunku, dla tradycji, by edukować. 

Wiele lat temu pewna rodzina bała się imienia małej dziewczynki, trzeba było je zmienić. Czy Pan obawia się reakcji związanych z tą rozmową?

GM: Obawiam. 

Oceń publikację: + 1 + 142 - 1 - 28

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (4):
  • ~adamczykhenryk 2020-01-16
    17:19:55

    14 24

    bicie piany :)

  • ~Weronika Konieczny 2020-01-17
    08:52:19

    21 8

    "A tu już nie ma Greka, ani Żyda"...tu jest przyjaciel" piękne słowa....przesłanie,

  • ~Kawa 2020-01-17
    11:47:22

    18 8

    "klimat pełen otwartości i empatii"
    W Strefie Gazy potwierdzają. Ciągle dostają jakieś prezenty od Izraela.

    Izrael może i jest piękny, może większość ludzi jest cudowna, jednak trzeba oddać, że to państwo to rak toczący ten region.
    Ofiara stała się oprawcą.

  • ~Pukowiec Szymon 2020-01-17
    20:54:24

    19 8

    Oczywiste jest że większość żydów to normalni ludzie którzy mają kochające rodziny i niczym nie różnią się od nas. Problemem są organizacje żydowskie. Uważam że umieszczanie tabliczek na budynkach że należały do żydów to błąd. Organizacje żydowskie zaczną się upominać o nie swoje nieruchomości. Jestem za wypłaceniem odszkodowania za nieruchomości prawowitym właścicielom lub ich spadkobiercom o ile państwo niemieckie da na to pieniądze. Ale pytam się co mają organizacje żydowskie do nie swoich nieruchomości. Jeśli właściciele się nie zgłosili bo nie żyją to nieruchomość przechodzi na skarb państwa i tyle.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuWodzislaw.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuWodzislaw.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuWodzislaw.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy jesteś szczęśliwy w Wodzisławiu Śląskim i powiecie?




Oddanych głosów: 1033