Wyruszyli spod dworca PKP. Tak oddają hołd

77 lat temu 17 stycznia 1945 r. rozpoczął się morderczy Marsz Śmierci z niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady KL "Auschwitz - Birkenau" i jego podobozów na stację kolejową do Wodzisławia, wtedy Loslau.

W 1945 roku więźniowie obozu w dramatycznych okolicznościach, niskiej temperaturze, pozbawieni żywności i ubrań zostali zmuszeni do pokonania pieszo kilkudziesięciokilometrowej trasy z Oświęcimia do stacji kolejowej w Wodzisławiu Śląskim. Ginęli z wycięczenia, umierali z głodu, a i niejednokrotnie byli bestialsko zabijani przez towarzyszących im oprawców. Szacuje się, że życie na tej trasie mogło stracić nawet 600 osób.

Wiele lat temu mieszkaniec Radlina Jan Stolarz postanowił, że zrobi wszystko co w jego mocy, by oddać im hołd i zachować w pamięci potomnych wspomnienie bestialsko odebranego życia.

Dziś już po raz jedenasty mieszkańcy powiatu wyruszyli w drogę trasą Marszu Śmierci. Już bez Pana Jana Stolarz, który zmarł 6 lutego 2021, nie będzie im również towarzyszył Jerzy Gawliczek, który odszedł w listopadzie 2021.

Pokonamy te 63 kilometry, mając w pamięci ich obu i wszystkie ofiary zbrodni nazistowskiej, by dać świadectwo i uchronić przed zapomnieniem - powiedział nam dziś rano Robert Furtak, uczestnik marszu i przyjaciel Jana Stolarza.

Marsz Pamięci im. Jana Stolarza, tym razem samochodowy, wyruszył o godzinie 7.00 spod dworca PKP. Jego uczestnicy do Wodzisławia wrócą w sobotę. Część z nich trasę powrotną z Jastrzębia Zdroju pokona pieszo, jak zawsze w milczeniu i skupieniu, by jak pisze inny uczestnik - Zbigniew Bubak - przypomnieć:

Lud wybrany w drogę czas
Silna wola słabych ciał
Drelich w pasy
Z drewna but
Z numerami kroczy tłum.