zamknij

Wywiady

Nie będziemy chłopcami do bicia

- Nie stać nas na to, żeby ściągać wielkie gwiazdy, ale ta drużyna, którą zbudujemy przed sezonem będzie grała o awans

 

- mówi w rozmowie z nami prezes Odry Wodzisław Śląski, Grzegorz Gostyński.

Jaki cel stawiacie sobie przed nowym sezonem?

 

Reforma III ligi wymusza na nas cel. Trzeba zrobić drużynę, która będzie w stanie walczyć nawet o wygranie tej ligi, po to, żeby realnie myśleć o utrzymaniu. Taką drużynę chcemy stworzyć.

 

Reforma pociąga za sobą, aż takie skutki?

 

Spada minimum 9 zespołów. Każdy spadkowicz z II ligi powiększa tę liczbę. Tak realnie patrząc, trzeba liczyć się z tym, że co najmniej połowa tej ligi spadnie. Z 24 zespołów, przynajmniej 12 zanotuje spadek. Może nawet więcej.

 

Chcecie awansować do grupy mistrzowskiej? To mocna deklaracja.

 

Każdy zespół będzie robił tak, żeby znaleźć się w tej czwórce po pierwszej rundzie, bo to na wiosnę będzie dawało jakiś tam spokój i wtedy już można ugrać coś więcej, nie martwiąc się o utrzymanie.

 

Odra dalej będzie stawiała na młodzież, czy poszuka bardziej doświadczonych piłkarzy?

 

Tak, na pewno pojawi się więcej graczy doświadczonych. Generalnie chcemy dalej być miejscem, gdzie młodzież będzie dostawała szanse rozwoju i promocji. Natomiast ta reforma wymusza na nas transfery zawodników bardziej doświadczonych i tacy się na pewno pojawią. Nie będą to zawodnicy z ekstraklasy, ale jak na poziom III ligi gracze ograni.

 

Po reorganizacji III ligi, w Wodzisławiu zagoszczą rezerwy Górnika Zabrze i Podbeskidzia Bielsko-Biała. Z punktu widzenia marketingowego, to niewątpliwy plus.

 

Na pewno tak. Sama nazwa będzie kibiców elektryzować. Natomiast ja zdaję sobie sprawę z tego, że kibiców na trybuny możemy przyciągnąć tylko jednym - lepszą grą i zwycięstwami. Wiem, że kibice mają już dość porażek ale to naprawdę nie jest takie proste - przejąć klub w III lidzie, dopraszając się pomocy tu i tam. Ciężko czasami jest to sklecić. Takie są na dzień dzisiejszy realia w Wodzisławiu. Ale mam nadzieję, ze pójdzie to w lepszym kierunku.

 

Akcja wsparcia moralnego, o której pisaliśmy na portalu pokazała, że potencjał kibicowski Odra ma ogromny. Dali o sobie znać fani z Londynu.

 

Oczywiście, 14 lat graliśmy w ekstraklasie. Te młode pokolenie może nie będzie tak dobrze pamiętać ekstraklasy, ale jest cała masa kibiców, którzy przez lata byli z Odrą w tej najwyższej lidze, jeździli na wyjazdy. Dzisiaj rozjechali się po świecie. Na pewno to jest wielka siła tego klubu. Musimy wszystko zrobić, żeby byli ciągle blisko nas.

 

Z frekwencji w ubiegłym sezonie jest Pan zadowolony?

 

Nie czarujmy się. Ostatnie występy nie były zadawalające. Atmosfera na tym cierpiała. Zdaję sobie sprawę, że wszędzie na świecie większość kibiców jest z drużyną wtedy kiedy są sukcesy. Mówi się: jesteśmy z drużyną na dobre i na złe, ale realia są takie, że gdzie jest sukces to tam jest bardzo dużo kibiców. Są ciężkie czasy, dlatego ludzi na trybunach jest trochę mniej. Te ostatnie mecze to nie była taka frekwencja jaką chcielibyśmy chcieli widzieć.

 

Był Pan do końca spokojny o utrzymanie, czy pojawił się w pewnym momencie niepokój?

 

Nie jestem żadnym działaczem, co cały czas powtarzam. Przede wszystkim jestem kibicem i trudno aby serce kibica nie drżało kiedy drużynie nie idzie. Skłamałbym gdybym powiedział, że w ogóle się nie bałem. Obawa była, ale była też taka myśl, że nawet gdybyśmy spadli to na pewno nie byłby koniec świata.

 

Zostałby Pan w Wodzisławiu nawet w niższej lidze?

 

Spadek byłby naszym dramatem, niewątpliwie. Nie było jednak takiej opcji, że machniemy wszyscy rękami, załamiemy się i zostawimy klub. Robilibyśmy wszystko, żeby wrócić.

 

Ważna deklaracja. Deklaruje Pan bycie z Odrą na dobre i na złe.

 

Tak, ale może nie zgłębiajmy tego tematu, bo ktoś to potraktuje jako autoreklamę.

 

Żałuje Pan odejścia Babuchowskiego i Sibika?

 

Z perspektywy czasu zawsze jest łatwiej oceniać. Moja ocena pozostaje cały czas taka sama. Doceniam pracę Pawła Sibika jako trenera i fachowca. Ale taki układ jaki mieliśmy nie mógł trwać wiecznie. On dobrze o tym wiedział. Nie mógł być ciągle trochę tu, trochę tam. A już w szczególności nie mogło być tak, że w klubie z wyższej ligi będzie z doskoku, a w klubie z niższej ligi będzie tym podstawowym trenerem. I tylko dlatego doszło do takich zmian.

 

W takiej sytuacji, może trzeba było pozostawić drużynę Tomaszowi Babuchowskiemu?

 

Można się teraz nad tym zastanawiać. Ale była to decyzja kolegialna, nie moja. Nie ma co tego rozpamiętywać, trzeba skupić się na tym, co przed nami.

 

Odrze o punkty było tym trudniej, że kadra wiosną niebezpiecznie się uszczupliła.

 

No tak, wiosną nikt nie mógł wiedzieć, że Kang nie dojdzie do siebie. Zawodnik, który miał być naszą największą siłą w środku pola, praktycznie nic nam nie dał w minionej rundzie. W końcu poprosił o zgodę na powrót do domu. Uznałem, że nie ma sensu trzymać go na siłę. Nawet nie zbliżał się do tego, co prezentował w momencie przyjścia do nas. Drugą kwestią był Mateusz Krupa. Liczymy na niego. Miał grać w Zagłębiu, ale pod koniec zimy zapadła decyzja, że jednak zostanie u nas. Komunikat, dla mnie jako prezesa, był taki, że w ciągu dwóch tygodni ten zawodnik będzie do grania. Jego powrót się jednak przeciągał i w końcu nie zagrał w ogóle. Dopiero teraz ma wrócić do treningów.

 

Ma Pan kontakt z Kangiem?

 

Jesteśmy z nim w kontakcie, natomiast nie sądzę, aby ten chłopak jeszcze w ogóle zamierzał grać w piłkę. On po prostu nie ma już 19 lat. Kiedy wyjeżdżał też nie wiedział, czy jeszcze będzie mógł wrócić do grania. Po co ma siedzieć w obcym kraju, daleko od rodziny. Nie chce powiedzieć, że wpadał w depresję, ale nie było ta sytuacja nie była dla niego budująca i na dzień dzisiejszy nie wiem, żeby gdziekolwiek trenował.

 

W trakcie rundy urazu nabawił się też Marcin Staszewski.

 

Tak, kiedy doszedł do formy i był naszym "ogniem" z przodu, znowu przyplątała mu się kontuzja i do dnia dzisiejszego się leczy. Przez te wszystkie urazy wglądało to dramatycznie, ale skończyło się jak się skończyło. Teraz nowe rozdanie i nowy sezon. Musimy się uczyć na tym, co było.

 

Uważa Pan, ze Grzegorz Jakosz, jako grający trener, to dobra opcja?

 

Czasami w życiu trzeba zaryzykować. Grzesiek przejął drużynę w końcówce poprzedniego sezonu w bardzo trudnej sytuacji. Znalazł wspólny język z chłopcami, pomimo tego, że skład był bardzo przetrzebiony. Mieliśmy krótką ławkę i poradził sobie z tym. Ktoś może powiedzieć, że z tej ligi nie dało się spaść, bo spadła tylko Victoria Chróścice, która się wcześniej wycofała. Oczywiście, ale z drugiej strony utrzymaliśmy się z Grzesiem sportowo, a nie dzięki reorganizacji. Czyli po prostu dał radę. On sam też miał wątpliwości, natomiast po długich rozmowach doszliśmy do wniosku, że dla tak młodej drużyny, taki trener to będzie odpowiednia opcja. Mam nadzieję, że robimy dobrze.

 

Zadanie trenera tym trudniejsze, że odchodzą Polak i Semeniuk. Odra zarobi jakieś pieniądze za tych zawodników?

 

Co do Semeniuka, podpisaliśmy umowę z MKP, że oni dostaną większą część pieniędzy. Natomiast Paweł Polak, jako zawodnik, któremu skończył się kontrakt miał prawo podjąć taką decyzję. My dostaliśmy tylko ryczał należny z tego tytułu.

 

Wiem, że był Pan nie zadowolony ze sposobu ich odejścia.

 

Generalnie ja do tych zawodników nie mam pretensji. Nie chciałbym oświadczyć, że wypowiadam wielką wojnę z menadżerem panem Edwardem Sochą. Natomiast to, co oni zrobili jest niezgodne z tym, na co się umawialiśmy. Umowa była taka, że jeśli będzie propozycja z wyższej lig, nie będziemy nikomu robić problemów. Ale miała to być wyższa liga. A tutaj się okazało, że Semeniuk podpisał umowę w Skrze i Polak tak samo. Oni mieli prawo to zrobić, natomiast nie było to eleganckie.

 

Rozmawiał Pan z nimi?

 

Tak, rozmawiałem. Zresztą miałem obiecaną rozmowę z rodzicami Bartka Semeniuka. Propozycja była taka, że dostanie u nas warunki takie same jak w Częstochowie. Wszystko wskazywało na to, że spotkamy się z jego rodzicami, natomiast potem Bartek oświadczył, że rozmawiał z rodzicami, z menadżerem i jest już zdecydowany. Pożegnaliśmy się w zgodzie. On nawet powiedział, że kiedyś chciałby wrócić do Wodzisławia, ale szansy spotkania się z jego rodzicami już nie dostałem.

 

A z Pawłem Polakiem była jakaś rozmowa?

 

Główny problem z Pawłem polegał na tym, że dowiedziałem się o jego odejściu w momencie, kiedy już miał podpisany kontrakt. Zostałem postawiony przed aktem dokonanym.

 

Odra dostała licencje w I turze. To powód do dumy, czy naturalna kolej rzeczy?

 

Nie było z tym żadnych problemów. Szczerze mówiąc to, jest tylko jeden kamyczek w tym temacie. Początkowo dostaliśmy licencje bez żadnych zarzutów. Dopiero po telefonie, któreś z "dobrotliwych" osób z Wodzisławia, Opolski Związek zreflektował się, że mamy stadion wynajęty tylko do końca roku i zostaliśmy objęci nadzorem w tym względzie. W grudniu musimy przedstawić kolejną umowę najmu. To tylko taki drobiazg, wie Pan, nieistotny, ale z drugiej strony nie mogę się nadziwić komu w Wodzisławiu zależało na tym, żeby zgłosić zastrzeżenie do tej decyzji. A wiem na pewno, że telefon był wykonany z naszego miasta.

 

Ma Pan swoje kandydatury?

 

Mam. Nawet myślę, że wiem, kto to mógł zrobić, ale nie mogę tego powiedzieć.

 

Czyli jest grono nieżyczliwych osób, nawet w Wodzisławiu?

 

To tajemnica poliszynela.

 

W maju pojawiła się informacja, że Dariusz Solarski odchodzi z klubu. Najnowsze wieści mówią jednak o tym, że zostaje. Skąd ta zmiana?

 

Kiedy pan Dariusz przeliczył wszystkie za i przeciw i stwierdził, że nie jest w stanie tyle wkładać w ten klub, to może troszkę emocjonalnie uznaliśmy, że jednak będzie to zupełny koniec. Natomiast nikt nie ma zamiaru toczyć tutaj żadnych wojen. I powtarzam, że bez pieniędzy pana Solarskiego tego klubu w ogóle by nie było. To były spore kwoty. Trzeba to uszanować. W pewnym momencie zmienił decyzję, ze względów o których musiałby go Pan sam zapytać bo nie chciałbym jako jego rzecznik występować. Po czasie, rozmawialiśmy ze sobą normalnie i uznaliśmy, że jest to dla nas cenna osoba i zostaje z nami. Na tyle, na ile będzie mógł, będzie nas wspomagał, choć pewnie nie jako większościowy udziałowiec.

 

Kto ma zatem największe udziały?

 

Do zbycia tych udziałów w praktyce jeszcze nie doszło, natomiast na temat tego - kto, co i jak, mam zakaz wypowiadania się.

 

Co z tajemniczym inwestorem? Także w maju oficjalna strona klubu poinformowała, że w Odrę zainwestuje prezes dużej firmy transportowej.

 

Rozmowy się toczą. Jest nadzieja, że zakończą się pomyślnie.

 

Jednym z warunków jakie ponoć stawiał inwestor, było większe wsparcie klubu przez miasto. Udało się spotkać z prezydentem Mieczysławem Kiecą?

 

Mogę potwierdzić, ze doszło do spotkania. Ale nic więcej nie mogę powiedzieć.

 

Grzegorz Gostyński jest w Odrze już 1,5 roku. Ten okres był trudniejszy, czy łatwiejszy niż się Pan spodziewał?

 

Trudno powiedzieć, że ja się czegoś spodziewałem. Miałem być tym, który doprowadzi do finalizacji rozmowy odnośnie przeniesienia III ligi do Wodzisławia. Potem ktoś inny miał mnie zastąpić. Do dnia dzisiejszego taka osoba się nie pojawiła. Nie spodziewałem się, że tak długo będę tym prezesem. Nie spodziewałem się tego, że w Wodzisławiu napotkam na taki opór. Pod artykułem pewnie pojawią się komentarze, że znowu narzekam i jątrzę, ale powiedzenie, że jeśli masz przyjaciół, masz też wrogów, pasuje tutaj jak ulał. Z drugiej strony obserwuję, że tej nieżyczliwości jest coraz mniej. W pewnym momencie można było się jednak załamać i wtedy chyba tylko moja przekora, żeby nie dać satysfakcji tym ludziom, pozwalała mi dalej pracować. Tylko to mnie utrzymywało przy tym, żeby nie machnąć na to wszystko ręka.

 

Co jest konkretnie najtrudniejsze w prowadzeniu takiego klubu jak Odra?

 

Odpowiedź jest banalna. Brak środków. Finanse, finanse i jeszcze raz finanse. Trzeba chodzić, żebrać. Ale wszyscy mają dzisiaj ten sam problem. W czasach globalnego kryzysu, dotacje na sport, to coś z czego najłatwiej zrezygnować. Firmy szukają tych oszczędności. Jeżeli nie mamy na rzeczy ważniejsze, pierwsze co robimy to rezygnujemy z finansowania klubu. Uprościłem, ale tak to jest.

 

Jest taka decyzja, której najbardziej Pan żałuje?

 

Staram się nie koncentrować na tym, czego żałuję. Nie jestem człowiekiem, który chciałby za dużo myśleć o tym co się nie udało. To do niczego nie prowadzi. Trzeba szukać pozytywnych motywacji.

 

A z czego jest Pan najbardziej dumny?

 

Z tego, że ten klub dalej istnieje. Patrząc na tych zawodników, których mamy, jakiś poziom już prezentujemy. Jest duma i satysfakcja, że dajemy radę. I chciałoby się, żeby poszło to jeszcze bardziej do przodu.

 

A Pana marzenie?

 

Chciałbym, żeby tu znalazł się ktoś znacznie poważniejszy niż ja i powiedział mi: słuchaj, Ty już zrobiłeś swoje. Dzięki, ale ja teraz wezmę ten klub i zapewnie mu dalszy rozwój. A ja wtedy z wielką radością przekazałbym ten klub w dobre ręce, wziął szalik i udał się na trybuny. To jest takie moje marzenie. Nie chciałbym, żeby ktoś to potraktował tak, że chcę uciec z klubu. Chciałbym tylko, żeby ten klub wrócił tam, gdzie kiedyś był. Mam świadomość, że sam jestem trochę za mały, żeby tego dokonać. Stąd takie przemyślenia.

 

Może Pan obiecać kibicom Odry walkę o awans, teraz lub później? Są w ogóle takie długofalowe plany?

 

Z jednej strony finanse powodują to, że marzenia to jedna kwestia, druga to realne spojrzenie. Nie stać nas na to, żeby ściągać wielkie gwiazdy, ale ta drużyna, którą zbudujemy przed sezonem będzie grała o awans. Zrobimy prezentację tydzień przed sezonem i wtedy kibice ocenią czy ja to mówię realnie czy na wyrost. Ale chcemy stworzyć drużynę, która będzie walczyć w czołówce. Nie będziemy chłopcami do bicia. Taką mam nadzieję i jestem przekonany, że tak będzie.

 

Dziękuję za rozmowę!

 

Rozmawiał Mateusz Kornas

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuWodzislaw.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuWodzislaw.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuWodzislaw.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy jesteś szczęśliwy w Wodzisławiu Śląskim i powiecie?




Oddanych głosów: 1038