zamknij

Wywiady

Show przy linii bocznej jest bez sensu

O wzmocnieniach Odry, przygotowaniach, nowej pozycji Dawida Gojnego, selekcjonerach reprezentacji i piłkarskiej przeszłości. W rozmowie z nami trener wodzisławskiej Odry – Grzegorz Jakosz.
Red.: Grzegorz Jakosz dalej będzie łączył rolę trenera z piłkarzem?

Grzegorz Jakosz: Jestem zgłoszony do rozgrywek. wszyscy o tym wiedzą, ale to wszystko jest tak przygotowane, żebym na boisko nie musiał wychodzić. Kadrę mamy liczną, jednak życie pokazuje, że czasem kontuzje, kartki zmuszają mnie do wybiegnięcia na boisko. Myślę jednak, że nie będzie to wiosną konieczne.

Trenował Pan razem z drużyną?

Jestem w treningu. Na początku przygotowań bardziej obserwowałem nowych zawodników i musiałem stanąć z boku, ale cały czas trenowałem indywidualnie. Tyle lat grania w piłkę, mi ten ruch jest potrzebny. Nie jest to tak, że z dnia na dzień zawiesiłem buty na korku. Trzeba coś robić - co prawda, kilogramów mi nie przybywa, bo nie mam tendencji do tycia, ale z wiekiem ta sylwetka się zmienia.

Jest Pan gotowy również do gry w pomocy? Tam biega się więcej i bardziej intensywnie.

Tak. Za trenera Sowisza nawet na ataku grałem. Jeżeli będzie konieczność, wystąpię na każdej pozycji. Tak samo będzie z innymi zawodnikami. Czasem trzeba korygować. Ostatnio lewy obrońca Dawid Gojny grywał na obronie i sparingi pokazały, że on tam może z powodzeniem grać. To jest dla mnie pocieszenie, że mam zawodnika, który załata dziurę na środku obrony. Niekoniecznie ja tam będę musiał występować, tylko na przykład Dawid.

Nie brakuje mu warunków fizycznych na środek obrony?

On ma predyspozycje, żeby być bardzo dobrym, klasowym środkowym obrońcą. Ten chłopak ma charakter, on jest praktycznie nie do przejścia. Jak to się mówi: piłka przejdzie, a przeciwnik nie. środkowi obrońcy to jest taki filar całego zespołu. To musi być dwóch "bandytów", którzy grają dobrze jeden na jeden, a Dawid to umie.

Pan woli oglądać mecze z ławki, czy grać? Wielu mówi, że woli grać.

Na pewno coś w tym jest. Na boisku można ciężar gry brać na siebie. Z boku to tylko ustna podpowiedź, a jeżeli jeszcze kibice dopingują to zawodnicy praktycznie mnie nie słyszą, dlatego ta moja pomoc jest wtedy ograniczona. Chociaż moim zdaniem, drużyna cały tydzień nad czymś pracuje i powinna to realizować na boisku. Jeżeli dany zawodnik nie wypełnia założeń, trzeba po prostu zrobić zmianę - robienie show przy linii bocznej nie ma sensu. Najlepsi trenerzy zachowują spokój i trzeba od nich czerpać wzorce, mimo że poziom adrenaliny jest wysoki.

Od którego trenera Pan się najwięcej nauczył?

W swojej przygodzie z piłką miałem sporo klasowych szkoleniowców. Jerzy Engel, Waldemar Fornalik - przy nich wiele się nauczyłem. Wojciech Stawowy - bardzo dobry warsztat, skupiający się na taktyce. Dla mnie też bardzo ważna jest taktyka. Kiedyś powiedziałem: lepiej mądrze stać, niż głupio biegać. Zawodnik musi mieć siły i technikę, ale taktyka i psychika są niezbędne. Moim mentorem, któremu dużo zawdzięczam i do dzisiaj mam z nim kontakt jest pan Hubert Kostka. Mistrz olimpijski, wielokrotny mistrz Polski jako trener i bramkarz. Nie znam bardziej utytułowanej osoby.

No właśnie, taktycznie na jakim poziomie jest Odra? W minionej rundzie często zrzucaliście winę za porażki na psychikę piłkarzy...

Mankamenty zawsze będą. Ja sobie zdaję sobie sprawę, że też popełniam błędy, ale trzeba wyciągać wnioski. Jesienią każdy liczył na więcej punktów, ale szukam pozytywów. Mieliśmy krótki okres przygotowawczy, wielu nowych zawodników. Każdy trener zawsze powtarzał, że trzeba dużo czasu by zgrać drużynę. Ja się dobitnie o tym przekonałem. Mnie tylko cieszyło to, że od 9. kolejki „odpaliło” i zdobywaliśmy bramki. Przyszły też zwycięstwa. Pamiętam taki mecz na wyjeździe z Nadwiślanem Góra. Przegraliśmy 0:4, ale trener rywali sam powiedział: ten Wodzisław gra dobrze w piłkę. Mnie to cieszyło, tylko punktów nie dawało. Czas pokazał, że nasza praca w końcu zaowocowała. Piłkarze zaczęli lepiej realizować założenia. Martwiłoby mnie gdyby była tendencja spadkowa, natomiast w ostatnich siedmiu meczach odnieśliśmy pięć zwycięstw.

Z okresu przygotowawczego jest Pan zadowolony?

Kontynuowaliśmy zdobywanie goli. Średnia strzelonych przez nas goli to prawie 2,5 na mecz sparingowy. To na pewno cieszy. Jednak trochę za dużo goli straciliśmy. W rundzie jesienniej sporo traciliśmy bramek po stałych fragmentach gry - było wszystko rozpisane, kto kogo kryje, a mieliśmy jednak z tym problem.

Zgodzi się pan, że kadra jest silniejsza niż jesienią?

Mogę powiedzieć, że jest silniejsza, a się okażę, że punktów nie będzie. Jak się patrzy na nazwiska to można powiedzieć, że jest silniejsza. Ale jeśli ja powiem, że mamy mocniejszy zespół, czy Pan to powie, to na zawodnikach będzie ciążyła jeszcze większa presja. Chciałbym zdjąć z nich te oczekiwania. Dzisiaj, dzień przed pierwszym ligowym meczem w roku, powiedziałem im tak jak Franciszek Smuda: ja mam ambicje skromniejsze, wygrać ten mecze i potem kolejny. I na tym trzeba się skupić. Na boisku trzeba pokazać swoją wartość. Mam nadzieję, że te transfery pomogą i w czerwcu będziemy w dobrych nastrojach, a Odra będzie miała utrzymanie.

Które pozycje uległy wzmocnieniu?

Szukaliśmy ludzi do obrony i do ataku. Do linii obrony pozyskaliśmy Arkadiusza Lalko z Przyszłości Rogów. Liczę na niego, taki przywódca w linii obrony jest potrzebny. Do ataku doszedł Dawid Hanzel. Jest też Marek Sobik jako skrzydłowy. Jest Marek Walczak, Artur Gać rywalizacja na skrzydłach może tylko pomóc.

Na jakiej pozycji widzi Pan Mateusza Krupę, bo grywał już chyba wszędzie?

Tak, uzupełniał nam luki po kontuzjowanym Bartku Szymaszku na prawej obronie, ale największa korzyść z niego będzie albo w pomocy, albo w ataku.

Bartosz Zyguła przepracował w pełni okres przygotowawczy? To chyba duże wzmocnienie drugiej linii?

Tak, ja na tego zawodnika zawsze liczyłem. Ma "trudny charakter", wie czego chce i taki ktoś jest potrzebny. Filigranowy, ale grający ostro. Potrafi przede wszystkim zrobić przewagę, poprowadzić piłkę. Nie boi się odpowiedzialności. Mamy innych, którzy potrafią grać na małej przestrzeni, na dwa kontakty, ale ciężaru gry na siebie nie wezmą. Dlatego warto mieć zdrowego Bartka w swojej drużynie.

Jesienią punktowaliście podobnie u siebie jak na wyjazdach. Poza własnym boiskiem mieliście nawet lepszy bilans bramkowy. Z czego to wynika?

Trudne pytanie. Kibice powinni być "12" zawodnikiem, ale czasem zawodników to paraliżuje. Wiadomo, kibice wszędzie są wymagający. Poza tym, każdy u nas lubi grać - murawa, światła. W Wodzisławiu murawa zawsze była najlepsza w Polsce, jak jeszcze w ekstraklasie grałem. Każdy trener, który tutaj przyjeżdża mówi, że nie musi swojej drużyny motywować.  Rywale przyjeżdżają do nas podwójnie zmobilizowani. Jesteśmy wdzięczni kibicom bo nam pomagają, ale czasem ktoś tam krzyknie na jednego zawodnika i gdzieś ta presja się powiększa. Poza tym, rywale nastawiali się też na kontrę i może było im łatwiej.

Wy próbowaliście konstruować akcje, ale niewiele z tego wynikało.

Byliśmy w posiadaniu piłki, konstruowaliśmy akcję. Nieźle operowaliśmy piłką, może czasem zbyt długo. Kibice często narzekają - chcieliby już dośrodkowanie, strzały, ale wtedy decyduje przypadek. Ja chcę tą akcję przygotować, wykorzystać okazję i wtedy ukuć przeciwnika. Pod koniec ubiegłej rundy dobrze nam to wychodziło.

104 mecze w ekstraklasie. Górnik, Polonia, Arka, Odra... Który klub wspomina Pan najlepiej?

W każdym klubie zostawiłem wielu przyjaciół, chociaż różni ludzie czasem byli, a czasem brakowało pieniędzy.  Górnik Zabrze, jako pierwszy mój pierwszy klub w ekstraklasie, darzę wielkim sentymentem. Jak potem wyjeżdżałem z Polonii do Gdyni, to przez pierwsze 3 miesiące Warszawy bardzo mi brakowało. Z czasem, z Gdynią bardzo się zżyłem - wspaniali kibice, fajny klub. Tam zamieszkałem też z żoną - oboje bardzo przywiązaliśmy się do tego miejsca. Jeśli miałbym wybierać to Gdynia jest najbliższa sercu, może z racji tego, że tam najdłużej mieszkałem. Do Zabrza dojeżdżałem, a  w Gdyni jednak byłem z żoną. Wspaniały okres. Ale powiedziałem pół roku temu, że budujemy nową historię jaką jest Odra Wodzisław. Do Odry też jest sentyment - 1,5 roku w ekstraklasie, teraz jako szkoleniowiec. Pochodzę z Raciborza, ale Wodzisław jest drugim moim domem.

Miał Pan okazję wyjazdu za granicę?

Były przymiarki. Liga cypryjska, Izrael, czy nawet Azerbejdżan. Miałem wtedy 26 lat, przed Arką Gdynia, ale wolałem zostać w Polsce i nie żałuję tego.

Najważniejsza Pana bramka w karierze?

6 bramek w ekstraklasie to wychodziło jedną na rundę. Swoją pierwsza bramkę zdobyłem przeciwko Amice Wronki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego nogą - pokonałem Grzegorza Szamotulskiego.

A mecze, które zostały w pamięci?

Jeśli chodzi o mecze, to debiut w ekstraklasie na Lechu Poznań - asystowałem przy bramce Adriana Sikory, wygraliśmy 2:1. Pamiętam też taki nieprzyjemny mecz, kiedy pojechaliśmy z Arką na Wisłę Kraków i kibice w 85. minucie wbiegli na boisko. Jeden z moich kolegów został pobity, ja zostałem kopnięty w nogę. Zamiast po meczu wracać do Gdyni, wylądowaliśmy na komisariacie. Miło też wspominam historię w Bełchatowie, kiedy w dawnej II lidze, po 6.kolejce byliśmy na przedostatnim miejscu. Była zmiana trenera - przyszedł trener Kuras. Przegraliśmy dwa mecze i zostało 26 gier do końca sezonu. Usiedliśmy w szatni i pytaliśmy się co z tym zrobić. Klub z bardzo wysokim jak na tamtą ligę budżetem, chcemy walczyć o ekstraklasę, a my jesteśmy na końcu tabeli. Potem nie przegraliśmy już żadnego z 26 meczów. Była świetna atmosfera.

Najlepszy piłkarz z jakim Pan grał?

Na pewno Piotr Lech, najlepszy bramkarz jakiego spotkałem. Klasa na najwyższym polskim poziomie. Młodzi bramkarze też wiele się przy nim nauczyli. W Bełchatowie Łukasz Garguła, w Górniku Kazimierz Moskal, Krzysztof Bukalski, Michał Probierz, czy Adrian Sikora. W Polonii Piotrek Stokowiec, Igor Gołaszewski. Potem Olgierd Moskalewicz, Bartosz Ława. Wiele z nich jest trenerami, inni jeszcze grają. Ja obecnie jestem tak pośrodku, bardziej jako trener niż zawodnik.

A w Odrze?

Na pewno legenda- Jasiu Woś, choć to była już końcówka tego zawodnika. Przede wszystkim jednak Marcin Malinowski. Dzisiaj zbliża się do 40-stki, a wciąż gra na wysokim poziomie. Profesjonalista, miał tam może jakieś swoje małe nałogi, ale na boisko tego nie było widać. Ruch słabo grał za trenera Zielińskiego, z którym też pracowałem. Uczciwy trener, a to najważniejsza cecha szkoleniowca - każdy zawodnik to powie. Teraz trener Kocian przesunął "Malinę" w Ruchu na obronę i drużyna zaczęła punktować. Dla mnie to kluczowa zmiana. Czasem jedna korekta może dużo zmienić. U nas z konieczności Dawid Gojny wskoczył na środek obrony i wygrywaliśmy w  sparingach.

Są w Odrze piłkarze z potencjałem na co najmniej I ligę?

Tak i niektórzy o tym doskonale to wiedzą. Z niektórymi rozmawiam, może za szybko mówić, bo jest ryzyko, że to może zaszkodzić.

Pewnie Dawid Gojny?

Na przykład. On ma możliwości, był na testach w ROWie Rybnik. Podjęliśmy jednak decyzję by został z nami do końca sezonu. Najważniejsze by był zdrowy. W I lidze na pewno by sobie poradził. Ma charakter i niemałe umiejętności. Zawodnik z charakterem potrafi daleko dojść.

Jakby zachęcił Pan ludzi na mecze w Wodzisławiu?

Najlepszą zachętą będzie nasza gra. Sam fakt, że zdobywaliśmy dużo goli w sparingach pozytywnie nastraja - mam nadzieję, że podtrzymamy tę passę strzelecką. Nic tak nie cieszy kibica, jak bramki. Nawet jak będzie remis 5:5, to lepsze niż 0:0. Gramy pięć kolejek i walczymy o miejsca 5-8.  Każdy ma nadzieję, że pójdziemy do góry tabeli, ale piłka jest nieprzewidywalna. Wiele drużyn się wzmocniło. Czas na weryfikację tego wszystkiego.

Rozmawiał Mateusz Kornas

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuWodzislaw.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuWodzislaw.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuWodzislaw.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy pójdziesz na wybory samorządowe?



Oddanych głosów: 49