zamknij

Wywiady

To człowiek, który potrafi łączyć ludzi

- Kiedy usłyszałem nazwisko, które znałem była i radość i wzruszenie i niedowierzanie. Powiem szczerze miałem łzy w oczach. Osiem lat tam pracowałem i zżyłem się z tymi ludźmi. A kiedy się człowieka, który został papieżem spotykało, to to robi swoje. Mieliśmy kontakt przy różnych uroczystościach

 

– mówi ksiądz Ireneusz Kliche, wikary z Rogowa.

Redakcja: Jak ksiądz został misjonarzem?

 

Ireneusz Kliche: Moje powołanie misyjne zrodziło się we mnie kiedy byłem małym ministrantem przy kaplicy Matki Bożej Różańcowej w Wielopolu. Pewnej niedzieli zauważyłem jak z dołu od strony Rybnika chodnikiem szedł spokojnie jakiś ksiądz w czarnej sutannie z pasem, którego nigdy nie widziałem. Pamiętam, że miał skórę ciemniejszą niż wszyscy i na rękach plamy, jakby wypalone od słońca. Okazało się potem, że to ojciec Wacław Wiktor, pochodzący z Wielopola, a pracujący w Brazylii już długie lata. Ta scena pozostała długo w moim sercu i często myślałem - chciałbym kiedyś pojechać na misje. Kiedy potem, chyba w latach osiemdziesiątych dowiedziałem się że zmarł ojciec Wiktor, chciałem go zastąpić! Ale to jeszcze trwało. Po 5 latach kapłaństwa w Polsce napisałem podanie do arcybiskupa Zimonia z prośbą o wyjazd do Brazylii. Zapytał dlaczego Brazylia? Wtedy opowiedziałem mu o ojcu Wiktorze. Powiedział - zobaczymy! Po 2 tygodniach przyszła pozytywna odpowiedź - zgoda na wyjazd. Najpierw do Warszawy do Centrum Formacji Misyjnej. Potem już wszystko poszło bardzo szybko. I trafiłem do Argentyny.

 

Był ksiądz tam 8 lat.

 

Wcześniej służyłem na dwóch parafiach w Polsce. W seminarium i na dwóch parafiach, gdzie pracowałem, ciągle mi towarzyszyła myśl o pracy misyjnej. Chciałem do Afryki, ale zaproponowano mi Amerykę. Pracowałem na terenie Chaco, jednej z najuboższych prowincji Argentyny, w diecezji San Roque de Presidencia / Roque Sáenz Pena. Byłem jednym z 4 misjonarzy w parafii o obszarze równym połowie Polski. Dwóch z nich pracowało tam po 25 lat. Dziś już nie żyją.

 

Jak ksiądz wspomina ten czas?

 

To, czego ci ludzie potrzebują najbardziej, to obecność. Są spragnieni księdza. Starałem się dojechać do wszystkich z posługą sakramentalną, odwiedzać chorych, ale często jest to trudne, zwłaszcza w czasie pory deszczowej. Do tego jest bardzo gorąco. Większość czasu spędza w drodze. Niemal codziennie w innym miejscu śpi, spowiada, chrzci. Jeśli czas pozwala, starałem się przed mszą św. wygłosić katechezę. Mój poprzednik miał już swoje lata i nie mógł wiele podróżować, dlatego czasem odwiedzałem miejsca, gdzie od 4 lat nie było księdza. Gdy rozchodzi się wiadomość, że się pojawił, schodzą się ludzie z całej okolicy. W ich naturze jest, że mają na wszystko czas, więc nigdy nic nie zaczyna się punktualnie. Zawsze czekają na następnych przybyszów.

 

Argentyna to kraj wielkich kontrastów. Kapliczka z obrazkiem świętego często stoi obok kapliczki z ludowym bóstwem. Na ołtarz do poświęcenia trafia krzyżyk, a obok wizerunek pogańskiego bożka. Moi parafianie często traktowali księdza jak szamana. Proszą o pokropienie wodą święconą synka, bo nie może spać - mówili. Ale to dobrzy ludzie.

 

Zobacz fotorelację z misji >

 

 

A gdyby porównać ich do Polaków, to jacy są?

 

Na pewno bardziej spontaniczni, otwarci i prości. W tej prowincji, gdzie pracowałem były jeszcze dwa inne plemiona. Tam praca wygląda zupełnie inaczej niż tutaj.

 

A jak współpraca z parafianami?

 

Jestem na parafii od listopada. I musze przyznać, że ze współpracy jestem bardzo zadowolony.

 

Jakie towarzyszyły wczoraj księdzu emocje, gdy okazało się, że papieżem został wybrany Argentyńczyk?

 

Kiedy usłyszałem nazwisko, które znałem była i radość i wzruszenie i niedowierzanie. Powiem szczerze miałem łzy w oczach. Osiem lat tam pracowałem i zżyłem się z tymi ludźmi. A kiedy się człowieka, który został papieżem spotykało, to to robi swoje. Mieliśmy kontakt przy różnych uroczystościach.

 

Na tyle na ile udało się poznać ówczesnego kardynała, jak oceniłby ksiądz osobowość papieża?

 

Jest to człowiek bardzo mądry. Z drugiej strony bardzo prosty. Potrafi łączyć ludzi. Jest otwarty i pochylające się nad każdym. Po Argentynie przemieszczał się środkami komunikacji publicznej. Zrezygnował z własnej limuzyny, jaka mu przysługiwała wraz z ochroną. To wiele znaczy.  I zbliża ludzi do niego. Ludzie w Argentynie pokładają w nim bardzo dużą nadzieje. Różnice klasowe są tam bardzo wyraźne. Jedni żyją w bogactwie, inni w skrajnej nędzy po lasach.

 

Wiele osób porównuje papieża Franciszka do Jana Pawła II. Czy można ich porównywać?

 

Myślę, że tak. Ten przerywnik, gdy papieżem był Niemiec, wpływa na takie porównania. Teraz bardziej widoczne są podobieństwa w spontaniczności, zjednywaniu sobie ludzi. To jest bardzo wyraźne.

 

Czego można się spodziewać po tym pontyfikacie? Co będzie wyróżniało papieża Franciszka?

 

Już to pokazał, gdy poprosił o modlitwę. Widać było pokorę i chęć nawiązania współpracy ze wszystkimi. Mówił, że wszyscy razem musimy budować ten kościół. My mamy mu przez modlitwę pomagać, a nie czekać co nowy papież zrobi.

 

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Również dziękuję.

 

 

Rozmawiała Izabela Grela

 

 

 

ks. Ireneusz Kliche – 8 lat pracował na misji w Argentynie. Święcenia przyjmował w 1998 roku. Obecnie jest wikariuszem w parafii w Rogowie.Pochodzi z Rybnika.

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuWodzislaw.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuWodzislaw.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuWodzislaw.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy pójdziesz na wybory samorządowe?



Oddanych głosów: 57