Tym razem radni nie ugięli się. SP 28 do likwidacji!

- Braliśmy pod uwagę wszystko. Liczbę dzieci, zainteresowanie rodziców, stan techniczny, demografię. Wszystkie dane są rzetelne, nie ma żadnych przekłamań – przekonywała na wstępie naczelnik Wydziału Oświaty Ludwika Kłosińska.

To jednak nie powstrzymało emocji. Trzy godziny trwała dyskusja. Powtarzały się te same argumenty, które wytaczano przed tygodniem podczas posiedzenia Komisji Oświaty. - Żadna szkoła nie jest tak zła żeby ją jutro zamknąć. Ani żadna tak dobra, żeby nie musieć jej zamykać. Zgadzam się, że potrzebna jest reforma oświaty. Trzeba podjąć decyzje, które zmienią obraz wodzisławskiej oświaty. Nie zasłaniajmy się likwidacją jednej szkoły. Korzyści finansowe z zamknięcia SP 28 będą dopiero za 5 lat. Jest wiele pytań bez odpowiedzi. Jest wiele nieścisłości. Uważacie państwo, że niecałe 30 dni na podjęcie decyzji o losach uczniów wystarczy – apelowała jedna z matek, Barbara Kulak.

Wodzisławskim radnym dane przygotowane przez Wydział Oświaty wystarczyły. – Dawno nie miałem tak dobrze sporządzonego raportu na biurku. Nie miałem wątpliwości, gdy podpisywałem się pod projektem uchwały o likwidacji SP 28 przez wygaszenie – mówił zastępca prezydenta Eugeniusz Ogrodnik.

Głosami 14 radnych SP 28 zostanie zlikwidowana. Przeciwko zagłosowali jedynie Ryszard Zalewski i Mariusz Ganita. Dwóch radnych wstrzymało się od głosu. Byli to Teresa Rybka i Jan Zemło.

Po głosowaniu Eugeniusz Ogrodnik przekonywał jeszcze, że wygaszanie jest procesem długofalowym i potrwa przynajmniej pięć lat. - Mamy więc czas, żeby znaleźć nowe miejsca pracy dla nauczycieli, by uspokoić rodziców i dzieci, zorganizować nabór dzieci do klas pierwszych. Uwolniliśmy obwody dwa lata temu i to rodzice wybierają te szkoły, w których dzieci się uczą. Rodzice wybierają te szkoły, które naprawdę zaspokajają ich potrzeby i oczekiwania. Niestety SP 28 przegrało, natomiast rodzice proponowali teraz, że się wezmą do pracy. Jednak to trzeba systematycznie robić, trzeba cały czas brać udział w życiu szkoły. To, że 40-50% dzieciaków odchodziło do innych szkół, to był dla nas jasny sygnał – mówi Eugeniusz Ogrodnik.