Czy Pszów po zamknięciu KWK Anna umiera?

Wokół kopalni Anna w Pszowie życie zamiera. Trawa coraz wyżej porasta pobocza a okoliczne sklepy i bary jeden po drugim zamykane są na przysłowiową kłódkę.

 

>>>zobacz fotogalerię

Szyldy z napisem „wynajmę lokal” wiszą bezwiednie, a sami właściciele mają coraz mniej nadziei na to, że ktoś zechce jest wynająć. Nic dziwnego, bowiem nawet budynek administracji po byłej kopalni jest na sprzedaż. Nie wiadomo jednak kto go kupi. Pierwsza oferta skierowana została do pszowskiego magistratu. -  Nie zaprzeczam, że podobałaby mi się wizja przeniesienia urzędu do tych budynków, jednak nie stać nas na to, by je kupić a potem remontować za miliony. Pszów ma inne potrzeby – mówi burmistrz Marek Hawel.

 

I dodaje, że liczy się z tym, że wpływy do budżetu miasta z roku na rok będą coraz mniejsze. Jak sam przyznaje, nie ma zbyt wielkiego pola manewru, by przyciągnąć do miasta nowych inwestorów. – Większość terenów inwestycyjnych jest własnością Kompanii Węglowej i ona nimi rozporządza. Nasze tereny, które w większości są własnością prywatną promujemy na targach inwestycyjnych – mówi Marek Hawel.

 

W Pszowie trudno nawet o budowę marketu. – Większość z nich chce mieć lokalizację w centrum miasta, by łapać tzw. klientów pieszych. Nie mamy tu takiego terenu. Na rynku marketu nie wybudujemy  - podsumowuje.

 

Taka sytuacja Pszowa niepokoi nie tylko mieszkańców. – Trochę martwi mnie przyszłość moich lokatorów. Jeśli nie znajdą nowych miejsc pracy, nie będą płacili czynszu. A jeśli uznają, że Pszów nie jest dla nich dobrym miejscem do życia zaczną się wyprowadzać – mówi Mariusz Ganita, prezes Spółdzielni Orłowiec.