Zawodowe rodziny zastępcze pełniące funkcję pogotowia rodzinnego w Polsce mają charakter interwencyjny. Ich zadaniem jest pomoc, opieka i wsparcie dzieci w sytuacji, gdy dzieciom coś zagraża. W powiecie wodzisławskim działają dwie takie rodziny, jedną z nich jest zawodowa rodzina zastępcza – państwo Szulik z Gogołowej.
Iwona i Antoni Szulikowie od 10 lat dzielą swój dom, czas i serce z dziećmi, które wymagają pomocy i wsparcia w trudnej sytuacji rodzinnej. Są obecni wtedy gdy dzieci przeżywają największy dramat, wtedy gdy tracą, wydaje się bezpowrotnie, nadzieję na dobre i spokojne dzieciństwo.
Jak się okazuje, robili to skutecznie. W 2008 r., podczas przygotowań do świąt Bożego Narodzenia, kiedy dzielenie się dobrem zyskuje na promocji, Pani Iwona wzruszona informacjami medialnymi, matka trójki dzieci, pomyślała, że uniesie i poradzi sobie z dziecięcymi problemami innych. Tych, którzy nie zasiądą ani w tym roku, ani przypuszczalnie w następnych też, przy wigilijnym stole. Tą myślą podzieliła się ze swoim mężem, podzieliła się też czymś znacznie ważniejszym - motywacją i gotowością do zmieniania świata.
I tu kończy się historia myślenia o czynieniu dobra, a zaczyna działanie na rzecz dobra najmniejszych mieszkańców powiatu wodzisławskiego. Już dziesięć lat w rodzinie Szulików dobro, czułość i opieka nad dzieckiem wyznaczają kierunek i wartości wszystkim jej członkom.
- Jako rodzina zastępcza podzieliliśmy się domem z trojgiem rodzeństwa w wieku 3, 5 i 8 lat, potem dołączyła dwunastoletnia dziewczynka. Życie zweryfikowało entuzjazm, możliwości i plany. Nie zmieniło jednak decyzji o kontynuowaniu pomocy najmłodszym.
Upalny miesiąc wakacji, w którym zastępczo pełniliśmy opiekę nad jedenaściorgiem dzieci z Pogotowia Rodzinnego, był inspiracją do stworzenia takiego miejsca w Gogołowej. Wtedy, podobnie zresztą jak dziś, uważamy, że nasze zaangażowanie służy nie tylko najmłodszym, ale nam również. Prowadzenie takiego miejsca daje okazję do zaspokojenia potrzeb emocjonalnych nas wszystkich - mówi Pani Iwona. Nieoceniona jest tu również pomoc i wsparcie specjalistów z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Wodzisławiu Śląskim.
Zawodowa rodzina zastępcza pełniąca funkcję pogodowa rodzinnego to miejsce, do którego trafiają najbardziej emocjonalnie okaleczone dzieci, pozostawione same sobie, zaniedbane, brudne, niejednokrotnie głodne. Rodzina Szulików mierzy się z tym każdorazowo gdy dzwoni telefon.
- Dzieci, które do nas trafiają, są naprawdę w różnym stanie. Przychodzi nam pocieszać po krzywdzie fizycznej, jakiej doznali z ręki dorosłych, Mierzymy się z bólem i strachem. Walczymy z sennymi koszmarami, przekonujemy do jedzenia sztućcami. Medycznie i opiekuńczo zmagaliśmy się ze świerzbem i wszawicą, tak zaawansowaną, że konieczna była pomoc szwagierki, która jest fryzjerką - wspomina gospodyni.
Praca z takimi dziećmi odbywa się w zasadzie na wszystkich polach: psychologicznym, pedagogicznym, wychowawczym, medycznym i opiekuńczym. Uczą się bawić, rozmawiać, myć zęby, mówić, pisać. To tu, uczą się wszystkiego tego, czego powinni byli nauczyć ich rodzice. Jeździmy do lekarzy, terapeutów, psychologów i rehabilitantów.
- W zasadzie nie potrzebujemy tej bramy przed domem, ona chyba nawet trochę przeszkadza żonie, która logistycznie i organizacyjnie zapewnia udział we wszystkich tych świadczeniach dzieciom - śmieje się Pan Antoni.
Jak wygląda dzień w domu Państwa Szulików?
- Nigdy tak samo - odpowiadają zgodnie.
Wszystko rozpisane jest w czerwonym notesie Pani Iwony. Krzątanie po domu, przygotowanie śniadania rozpoczyna się około 6.00. Pani Iwona ma za sobą noce utkane z płaczu, przytulania i karmienia trójki sześciotygodniowych niemowlaków. Jest jednak mąż, który dzielnie przychodzi z pomocą. Zresztą warto zaznaczyć, że piątka przedszkolaków jest już bardzo samodzielna. Sprawnie idzie im i śniadanie i droga do przedszkola. Już wiedzą, jak to robić by było bezpiecznie, spokojnie i na czas.
Kiedy starsze dzieci są już w przedszkolu Pani Iwona wraz z zatrudnioną pomocą, zajmują się maluszkami. Czasami trzeba pojechać do sądu, zrobić zakupy, odbyć wizytę w katowickiej klinice czy specjalistycznej poradni. Ważnym momentem w harmonogramie dnia rodziny jest obiad.
- Bardzo dbamy o to by był jedzony wspólnie. Żebyśmy ze sobą byli, tak autentycznie, rozmawiali, śmiali się po prostu byli. Nie pochowani po kątach, nie przed telewizorem, nie milcząc. Dlatego jemy w kuchni, przy wspólnym stole. To dla nas bardzo ważne i tego uczymy nasze dzieci - podkreśla Pan Antoni.
Potem przychodzi czas wspólnego picia kawy.
- Z tym bywa różnie, któryś maluch zapłacze, ktoś chce się czymś pochwalić, ktoś woła. Nie mniej jednak godzina 17.00 to czas, który poświęcamy wyłącznie sobie, nawet jeśli dopija się już zimną kawę. O rodzinę trzeba dbać, a robi się to rozmawiając, tworząc okazje do wspólnego przebywania, ciesząc się tymi chwilami - podsumowuje popołudnie Pani Iwona.
Chciałaby też tą kawą dzielić się z innymi - dalszą rodziną i koleżankami - to niestety nie zawsze jest możliwe. Z różnych powodów. Z tak liczną rodziną i małymi dziećmi nie zawsze jest możliwość wyjścia na rodzinne urodziny czy świąteczne spotkanie. Niejednokrotnie wizyty te okazują się tak wyczerpujące, że nie mają już ochoty tego powtarzać. Z kolei koleżanki nie zawsze rozumieją, że siedzenie przy stoliku, znacznie ogranicza mamę i ciocię.
A święta? Są radosne, pełne śmiechu, rumoru, głośne i szczęśliwe. Tradycja pozostania na miejscu podczas kolacji niestety się nie sprawdza. Pierwszeństwo mają potrzeby maluchów.
- Wspólnie jemy kolację, śpiewamy kolędy, a potem prezenty. Jedna osoba je rozdaje, a każdy niecierpliwie na nie czeka. To jedna wielka radość, która skutecznie niweluje zmęczenie. Żeby Pani to widziała - raz po raz powtarza głowa rodziny.
Mogę tylko żałować, że nie miałam okazji. Dom jest już przygotowany na przyjęcie Nowonarodzonego, podobnie jak rodzina, na przyjęcie kolejnego dziecka.
Wiele z dzieci, które znalazły wsparcie w rodzinie Iwony i Antoniego nie miało w ogóle świadomości istnienia świat Bożego Narodzenia czy Wielkiej Nocy. Podobnie zresztą z urodzinami.
- Za każdym razem jest tort, są goście i prezenty. Śpiewamy „Sto lat”. Czy Pani wie, że były dzieci, które się tego bały, płakały, krzyczały - retorycznie pyta Pani Iwona.
Pyta najstarsza córka. Do biologicznych dzieci, które kocha bezgranicznie, nie miała tyle cierpliwości. Nauczyła się jej dopiero kiedy pojawiały się kolejne dzieci z interwencji. Raz po raz powtarzane prośby, polecenia, tłumaczenie najprostszych czynności sprawiają, że lepiej rozumie te maluchy. Należy pamiętać, że do tej pory żyły w świecie pozbawionym zasad i konsekwencji. Cierpliwie i ze spokojem tłumaczy, że miska należy do psa, że trzeba myć zęby, że ścielenie łóżka to obowiązek, możliwy do spełnienia.
Dzieci z zawodowej rodziny zastępczej pełniącej funkcje pogotowia rodzinnego mają możliwość kontaktu z rodzicami. Odbywa się to raz w tygodniu, w ściśle wyznaczonych przez sąd porach. Niejednokrotnie jest to powodem buntu maluchów i frustracji opiekunów z Gogołowej, bo na takich spotkaniach miłość mierzy się litrami coca-coli i czekoladowych batoników. Rodzice chcąc wynagrodzić dziecku swoje zaniedbania, nieświadomie łamią wszystkie zasady wprowadzone w domu Państwa Szulików. Ci potem muszą zmagać się z oporem dzieci, które nie do końca rozumieją, że zasady są potrzebne.
I tu wzruszenie nas wszystkich zatrzymuje czas i słowa. Tym cieszą się Szulikowie, to wyznacza sens ich ciężkiej pracy. Małe rączki obejmujące szyję i wyszeptane słowa. Każdy postęp w rozwoju, każdy progres, nowa umiejętność dodają werwy i siły. Upewniają, że to co robią w ramach zawodowej rodziny zastępczej pełniącej funkcję pogotowia rodzinnego ma ogromne znaczenia i sens. Skutecznie zmieniają życie najmłodszych członków rodziny.
- To zaszczyt móc pomagać tym dzieciom, ogromny honor i zobowiązanie. Cieszymy się, że możemy tym dzieciom dać wszystko, na co zasługują. Nigdy nie narzekaliśmy i póki starczy nam sił nie będziemy. Te dzieci są szczęśliwe - jednym głosem mówi małżeństwo.
Dzieci z zawodowej rodziny zastępczej pełniącej funkcję pogodowa rodzinnego po uregulowaniu sytuacji prawnej trafiają do adopcji, rodziny zastępczej długoterminowej bądź odpowiedniego ośrodka, bardzo rzadko wracają do swoich biologicznych rodzin. W tym roku z domu gospodarzy do adopcji trafiła czwórka dzieci. Każde rozstanie wywołuje łzy i rodzicielski ból. Rozstanie zawsze odbiera sen i spokój.
- W chwili przekazania dziecka, płaczemy wszyscy. Trudno opowiedzieć o emocjach, które nam wtedy towarzyszą - cicho mówi Pan Antoni.
Rodzina w miarę możliwości, jeśli tylko nie burzy to poczucia bezpieczeństwa dziecka i budującej się więzi, utrzymuje kontakt z nowymi rodzicami. Odwiedzają się, rozmawiają telefonicznie, wymieniają zdjęcia. Ciekawość i wiara w lepszą przyszłość każdego z maluchów pozostaną z Iwoną i Antonim na zawsze.
W te święta nie będzie ich mniej, może więcej…
Pan Antek jest emerytowanym górnikiem. Mógłby odpoczywać. Świadomie z tego zrezygnował, na rzecz opieki, gotowania, sprzątania i pomagania żonie - jest szczęśliwy.
- Mamy wiele przyjemności w życiu. Od czasu do czasu wychodzimy do kina, celebrujemy rocznice, niedawno byliśmy na koncercie, kochamy się - mówi z dumą.
Czego im życzyć w tym przedświątecznym okresie?
- Zdrowia, siły i mocy byśmy mogli służyć - z entuzjazmem odpowiada małżeństwo.
Do rodziny Państwa Szulików trafiają dzieci w wieku szkolnym. Przedział wiekowy maluchów to od 0 do 10 roku życia. Najczęściej nie mają uregulowanej sytuacji prawnej, co w konsekwencji rzutuje na dalsze ich losy i wydłużenie procedur administracyjnych. Pani Iwona i Pan Antoni są rodzicami dla czwórki dzieci, z których ostanie, dziewczynka, pojawiła się na świecie, już w czasie funkcjonowania pogotowia.
To nie była zwykła rozmowa, ale lekcja pierwszej pomocy, której należy udzielić gdy zabraknie miłości.
Mamy cząstkowe wyniki! Kto wygrywa w Wodzisławiu Śląskim?
12826Rydułtowy: poważny wypadek na Raciborskiej. Trzy osoby trafiły do szpitala
12519Oficjalnie: Mieczysław Kieca wygrywa wybory w Wodzisławiu Śląskim
9734[AKTUALIZACJA] Śmigłowiec LPR w Rydułtowach. Mężczyzna został zabrany do Jastrzębia
8311Jaka frekwencja do godziny 17:00? Jest dużo gorzej niż ostatnio
7112Mamy cząstkowe wyniki! Kto wygrywa w Wodzisławiu Śląskim?
+94 / -53Czyny zamiast wizualizacji. Alan Szatyło i Wodzisław 2.0 szansą dla Wodzisławia Śląskiego
+41 / -5Gorąco w Wodzisławiu. Mieczysław Kieca przegrał dwa procesy wyborcze
+48 / -12Marklowice: kierujący koziołkował i dachował. Został ukarany bardzo wysokim mandatem!
+34 / -4Oficjalnie: Mieczysław Kieca wygrywa wybory w Wodzisławiu Śląskim
+63 / -42II tura wyborów samorządowych 2024. Frekwencja na godz. 12
1Jadowite pająki prosto z USA w Lubomi. Czy to czarna wdowa?
1Rydułtowy: poważny wypadek na Raciborskiej. Trzy osoby trafiły do szpitala
1Potrącenie na Bema w Rydułtowach. 83-latka trafiła do szpitala
1Majówka z rowerem i Kolejami Śląskimi - w długi weekend jeszcze po staremu
0Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuWodzislaw.pl i napisz nam o tym!
Wyślij alert