Przedświąteczne popołudnie w rodzinie państwa Wojaczków w Pszowie pachnie choinką, ciasteczkami i radością. To niezwykła rodzina, która od 2001 roku dała schronienie 21 dzieciom potrzebującym wsparcia, opieki i rodzicielskiej miłości.
Państwo Kasia i Jacek Wojaczkowie z Pszowa od 2001 roku tworzą rodzinę zastępczą dla dzieci w wieku szkolnym. Pani Kasia pochodzi z wielodzietnej rodziny, w której zawsze było gwarno i radośnie. Nie ukrywa - jako mama dwójki synów, tęskniła za tym,:
- To było tuż przed świętami bożonarodzeniowymi. Czytając Goście Niedzielnego, natrafiłam na informację o akcji „Podaruj dzieciom święta”. Zachęcała ona do przyjęcia do swojego domu malucha z domu dziecka na okres świąteczny. I wtedy powiedziałam do swojego męża: Jacek patrz - opowiada pani Kasia.
Jacek - mąż pani Kasi - zgodził się z żoną i już następnego dnia rozpoczęli starania o przyjęcie dziecka.
Pani Kasia pojechała do pobliskiej instytucji i tu zdarzyło się coś, o czym wspomnienia, i co po dwudziestu latach wywołuje drżenie głosu:
- Weszłam do domu dziecka w Gorzyczkach. W ręku miałam Gościa Niedzielnego. Tłumaczyłam jakiejś pani, że moja rodzina gotowa jest przyjąć dziecko na święta, i nagle bez zbędnych formalności, bez dodatkowych słów, ta pani zawołała: Wioletka twoja nowa ciocia przyjechała. Moim oczom ukazała się mała dziewczynka o wielkich brązowych oczach. Zabrałam ją na Boże Narodzenie, a została na wiele, wiele lat - tłumaczy rozmówczyni.
Po tym, jak mała Wioleta po raz pierwszy trafiła do domu państwa Wojaczek, wracała tam jeszcze kilkukrotnie, zawsze na weekendy. Wtedy zaprotestował ich jedenastoletni syn:
- Mamo albo ona z nami zostaje, albo nie przywoźcie jej już więcej. Ona za nami tęskni, przeżywa te rozstania, my tęsknimy za nią. Po co to? Niech po prostu z nami zostanie. Wyobraża sobie pani - jedenastoletnie dziecko - mówiące takie słowa - zamyśla się Pani Kasia.
Wioletta została, a małżeństwo rozpoczęło starania o zostanie rodziną zastępczą. W świetle przepisów prawa zostali nią w 2002 roku.
Od tego czasu do dziś w domu Wojaczków pojawiło się 21 dzieci - wychowywali się z nimi, rośli z nimi, uczyli się z nimi życia. Z rodziny zastępczej, z inspiracji Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, przekwalifikowali się w zawodową rodzinę zastępczą. Ukończyli potrzebne kursy i szkolenia, ale przede wszystkim:
- Poczuliśmy, że to jest to. To była mieszanina szczęścia, miłości i spełnienia - tłumaczy pani Kasia.
Trafiają do nich najczęściej dzieci w wieku szkolnym prosto z domów dziecka, rodzin zastępczych pełniących funkcję pogotowia rodzinnego, a czasami również bezpośrednio od rodziny. Budowanie rytuałów zaczynają najczęściej od organizacji pierwszej komunii.
- No ale mieliśmy też roczek - skrupulatnie uzupełnia pan Jacek.
Dzieci przynoszą ze sobą różne historie, najczęściej trudne, przynoszą też trudne emocje, z którymi tu uczymy się sobie radzić. A jak?
- Każde dziecko wymaga indywidualnego podejścia. To co niezbędne i wspólne dla nich wszystkich to przede wszystkim: czas, cierpliwość, życzliwość i miłość. To musi być w każdej rodzinie - podkreśla zastępcza mama.
W trudnych sytuacjach pomaga dystans i opanowanie. Zawsze myślę tak:
- Poczekaj, zastanów się, nabierz dystansu - to działa - pozwala unikać niepotrzebnych konfliktów - wyjaśnia.
Nie mogliśmy zapytać o największą radość płynącą z bycia rodziną zastępczą. Tu zamiast lakonicznej odpowiedzi, wysłuchujemy wzruszającej historii.
- Jeden z naszych podopiecznych, już po usamodzielnieniu, zaprosił nas na swoje wesele. Na wizytówkach przy weselnym stole napisane było: mama Kasia, tata Jacek. Wtedy tak mocno poczuliśmy, że jesteśmy niezwykle ważni w życiu tych dzieciaków, że wiele dla nich znaczymy, że naprawdę budujemy ich przyszłość, tak jak to robi rodzina - nie ukrywając wzruszenia opowiada gospodyni.
Rzeczywiście, w domu Kasi i Jacka, poczucie wspólnoty jest autentyczne i naturalne. Rodzina dzieli się obowiązkami, wspólnie podejmuje decyzje, słuchają siebie wzajemnie. Każdy z domowników stoi przed wyzwaniem ugotowania niedzielnego obiadu.
- I wszyscy wywiązują się z tego rewelacyjnie - mówi Pani Kasia.
Co nie zmienia postaci rzeczy, że i tak domownicy czekają na kolejkę pana Jacka - zastępczego taty, bo wtedy:
- Pakujemy się do samochodu, jedziemy do restauracji i wybieramy z karty - to im się najbardziej podoba - ze śmiechem tłumaczy mężczyzna.
Małżeństwo Wojaczków oprócz tego, że od 12 lat jest zawodową rodziną zastępczą, to od ośmiu jest również rodziną adopcyjną. Chłopczyk trafił do nich w wieku zaledwie siedmiu miesięcy, niestety biologiczni rodzice, mimo podejmowanych prób nie podołali opiece nad dzieckiem, i kiedy maluch miał 4 lata odebrane im zostały prawa rodzicielskie, a dziecko skierowane zostało do adopcji.
- My dla niego byliśmy całym światem. Niejednokrotnie przychodził do nas i swoimi dziecięcymi wyznaniami miłości wzruszał do łez. Wydawało mi się, że gdybyśmy się wtedy nie zdecydowali na adopcję, obciążylibyśmy go traumą dziecka porzuconego - wyjaśnia powody decyzji adopcyjna mama Kasia.
Dzieci z rodzin zastępczych mają możliwość kontaktu ze swoimi biologicznymi rodzicami.
- Naszym zadaniem jest dbanie o te relacje - tłumaczy pani Kasia.
Tu wiele zależy od od biologicznych rodziców. Gospodyni opowiada o współpracy z rodzicami, o podpowiedziach i radach, jakim ich udziela, o wsparciu.
- To się przeważnie udaje. Choć nie zawsze - wyjaśnia.
Pani Kasia podkreśla, że jest otwarta na kontakt z rodzicami biologicznymi. Podkreśla też, że jest to jeden z najważniejszych elementów pieczy zastępczej, umożliwiający tym dzieciom powrót do rodzinnych domów.
Pani Kasia jest ogromną fanką gotowania, teraz wtóruje jej Dawid, który mieszka z nimi od 5 lat. Wspólna pasja zaprowadziła ich przed kamerę telewizyjną. Wspólnie wystąpili w programie kulinarnym komercyjnej stacji „Wielkie gotowanie na ekranie”. Wspólnie z nimi gotowali Michel Moran i Ewa Drzyzga.
- Ale to były emocje. Czegośmy nie ugotowali - wspomina Dawid.
Pani Kasia mówi, że na początku się wstydziła, ale potem było coraz lepiej.
Zaskoczyliśmy Was? A to nie wszystko!
W salonie domu gospodarzy rozstawiony stoi wielki stół, a na nim… tysiące puzzli. To sposób na rozładowanie emocji i ogromna pasja zastępczej cioci.
- Ciocia nie uznaje puzzli poniżej 1000 elementów - wyjaśnia nam Dawid.
Rzeczywiście prace są imponujące. Zapierają dech w piersiach… Rodzina cieszy sie również wspólnie spędzanym czasem, szczególnie w okresie wakacyjnym. Zawsze musi być aktywnie, zdrowo i ciekawie. Dzieci każdego roku wyjeżdżają podczas wakacji na obozy i w kraju i za granicą. Oprócz tego rodzina stara się również być z nimi na wczasach rodzinnych.
- Chcemy by mogły jak najwięcej pozwiedzać i skorzystać z możliwości wyjazdów z rówieśnikami oraz zmiany środowiska. Wyjeżdżamy jak jest możliwość na weekendy w góry do naszego drugiego domu oraz chodzimy na wędrówki górskie, baseny, korzystamy z atrakcji typu figloraje, flyparki czy place zabaw gdzie dzieciaki mogą się wyszaleć, zmęczyć i nauczyć wielu nowych rzeczy - opowiadają gospodarze.
W tym roku spędzili wakacje z przyjaciółmi na Górze Żar, weszli na Skrzyczne oraz rodzinnie znaleźli się nad polskim morzem.
- I było naprawdę super - wspominają.
W tym roku przy wigilijnym stole Wojaczków zasiądzie dziewięć osób. Od wczesnego rana będą się krzątać i przygotowywać dania wigilijne. Dawid, który uczy się na kucharza, pomoże cioci w kuchni, dziewczynki posprzątają. Wieczorem zasiądą przy stole:
- Wspólnie się pomodlimy, przełamiemy się opłatkiem. To zawsze mnie ogromnie wzrusza, płaczę kiedy na nich patrzę. Ale płaczę ze szczęścia - spokojnie tłumaczy zastępcza ciocia.
Po kolacji wspólnie zasiadają przed telewizorem, słuchają i śpiewają kolędy, częstują się ciasteczkami. Co ciekawe pod pięknie ustrojoną choinką leżą już prezenty i z każdym dniem ich przybywa. Choć kuszą, dzieci ćwiczą tak cierpliwość, i wyczekują do samej wigilii.
To nie koniec świętowania. Pierwszego dnia świąt przybywa cała rodzina, pojawiają się już usamodzielnieni wychowankowie, którzy przyjeżdżają ze swoimi rodzinami, biesiadują, wspominają i pielęgnują swoją, misternie tkaną, rodzinność.
Rodzice zastępczy, u których gościliśmy, niejednokrotnie podkreślają, jak wielką rzeczą jest organizacja pieczy zastępczej:
- Musisz zobaczyć, jak te dzieci się otwierają, jak się rozwijają, jak wielkie postępy robią - wtedy zrozumiesz - tłumaczą.
Dziecko, któremu brak poczucia własnej wartości, kiedy poczuje się kochane rozwija się rewelacyjnie. Nabiera wiatru w skrzydła i
- Frunie do dorosłości - dodaje pani Kasia.
W rodzinie Wojaczków przebywają dzieci z powiatu wodzisławskiego, najczęściej takie w wieku szkolnym, w trudnym okresie dorastania i młodzieńczego buntu.
- Robię to co lubię, to co kocham. Jestem przeszczęśliwa, że tu są, jakby ich nie było czułabym się pusta - podsumowuje naszą rozmowę zastępcza mama.
[AKTUALIZACJA] "Czołówka" na Rybnickiej. Ogromne utrudnienia, droga jest zablokowana
11052I znów sprawiliście im radość! Seniorzy z DPS w Gorzycach dostali paczki od Św. Mikołaja [FOTO]
6597Podatki w Wodzisławiu Śląskim w górę. W 2025 roku zapłacimy więcej
4272Wiemy, co dalej z KWK Rydułtowy. PGG podjęła decyzję
4210Groźna kolizja na ul. Chrobrego. 19-latek wjechał w śmieciarkę
3083Zjadł, a śmieci wyrzucił do lasu! Przyłapany na gorącym uczynku! [WIDEO]
+22 / -1Zaniedbany pies przez urzędniczkę z Wodzisławia. Chodzi o miasto w woj. świętokrzyskim
+24 / -33,5 tys. złotych mandatu za brawurową jazdę. 20-letni kierowca stracił uprawnienia!
+13 / -0Atak nożownika w Radlinie. Policjanci musieli oddać strzały!
+13 / -0Pościg ulicami Rybnika. Policja zatrzymała wodzisławianina
+12 / -0Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuWodzislaw.pl i napisz nam o tym!
Wyślij alert