Zakaz sprzedaży alkoholu z Czech: czy został u nas wycofany z obiegu?

Kilkanaście osób zmarło w ostatnich dniach w wyniku zatrucia alkoholem, kolejne są w ciężkim stanie w szpitalach na terenie województwa morawsko-śląskiego, graniczącego z Polską. Śmiertelne przypadki odnotowano również m.in. w Ostrawie i Hawirzowie. Na tej podstawie Główny Inspektor Sanitarny zakazał w niedzielę 16 września sprowadzania i sprzedaży w Polsce alkoholu powyżej 20 proc. wyprodukowanego w Czechach.

Szerzej na ten temat pisaliśmy tutaj >

Policjanci z całej Polski zbierają doniesienia o zatruciach. Od poniedziałku w całym kraju na łowy zatrutego alkoholu ruszają inspektorzy Sanepidu. Sytuacja robi się coraz poważniejsza. W Czechach jest już 20 ofiar śmiertelnych. W Polsce informacje o zatruciach dopiero od niedawna zaczęto łączyć z alkoholową aferą u naszego południowego sąsiada.

Jak informuje dyrektor wodzisławskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej Barbara Orzechowska, w powiecie wodzisławskim kontrola trwa od poniedziałku. Pracownicy Sanepidu mają do skontrolowania ponad 1500 punktów handlujących alkoholem. - Trzeba sprawdzić czy alkohol jest sprzedawany. Jeśli właściciel punktu ma taki alkohol, trzeba go zabezpieczyć, opisać, zliczyć. Muszę przyznać, że sami przedsiębiorcy wyszli z inicjatywą i jak tylko media informowały o zakazie sprzedaży, wycofali alkohol ze swoich punktów – mówi Barbara Orzechowska.

Więcej o kontrolach w wywiadzie tygodnia >

Sami handlujący przyznają, że wycofanie czeskiego alkoholu ze sklepowych półek to ich własny interes. – Zaraz po informacji w mediach o zakazie sprzedaży wycofałam czeski alkohol. Handlowałam jedynie Becherovką więc nie było to dla mnie duże obciążenie. Jednak sami wiemy, że konsekwencje handlu zakazanym alkoholem mogą nas obciążyć. Gdyby zdarzył się przypadek zatrucia, mielibyśmy spore kłopoty. W naszym interesie jest wycofanie go z handlu – mówi Małgorzata Dybała ze Świata Alkoholi.