zamknij

Wiadomości

Po co matura? Wywiad z Kabaretem Młodych Panów

2018-04-28, Autor: Oliwia Mrozek, tora

25 kwietnia w Miejskim Ośrodku Kultury w Radlinie wystąpił Kabaret Młodych Panów. Rybniccy kabareciarze przedstawili program „Bogowie”. Panowie jak zwykle dali z siebie wszystko rozbawiając ludzi do łez. Po występie udało nam się uciąć krótką rozmowę z dwoma członkami kabaretu: Robertem Korólczykiem oraz Łukaszem Kaczmarczykiem, do których na moment dołączył Bartosz Demczuk.

Reklama

Oliwia Mrozek: Witam Panowie, chciałam wam zadać parę krótkich pytań.

Robert Korólczyk: A czy mogą być krótkie odpowiedzi? (śmiech).

Wasz aktualny program zatytułowany jest „Bogowie”. Czy bogowie to wy?

R.K: Nie, to nie o nas chodzi, to bardziej chodzi o tych ludzi którzy w korporacjach czują się bogami i…

Łukasz Kaczmarczyk: ...i złapali Boga za nogi i myślą „jesteśmy najlepsi” „jesteśmy zwycięzcami”.

Z tego co wiem przygotowujecie już nowy program, czy możecie zdradzić co planujecie, uchylić rąbka tajemnicy dla naszych czytelników?

R.K: Nie możemy, program dopiero się pisze, nie jest jeszcze na tyle ukształtowany by mówić w którym kierunku to pójdzie gdyż jedną rzeczą są skecze a jeszcze inną rzeczą jest fabuła. Tak samo jak w tym programie „Bogowie”. To wszystko bez siebie może istnieć ale się wzajemnie fajnie uzupełnia.

Ł.K.: Są pomysły na poszczególne numery ale jeszcze nie wiemy jak to skleić.

Ciężko jest to wszystko posklejać w całość?

R.K: Zawsze jest ciężko.

Ł.K: Czasami jest tak, że idzie impuls, strzał, i się klei samo a czasem trzeba trochę popracować.

A jak wam poszła praca nad obecnym programem „Bogowie”?

R.K: Też różnie.

Ł.K: Były momenty, że musieliśmy coś odłożyć na bok, bo skończyły się pomysły i przeszliśmy jak to się mówi do następnego i wróciliśmy do skeczy po jakimś miesiącu, czasami dwóch.

R.K: Trzeba sobie dać czas, nie można się gonić.

Ł.K: Czasem sami zapędzamy się w kozi róg i nie wiemy co dalej.

Gdy już macie pomysł na skecz, kto go ocenia? Wychodzicie na scenę i po prostu robicie co do was należy?

R.K: Ocenia publiczność, nam się może wydawać, że coś jest dobre. Przypuszczamy, że to może być dobre, skoro nas to bawi to powinno bawić publiczność, ale publiczność tylko i wyłącznie weryfikuje czy to jest dobre, śmieszne wtedy ewentualnie nakładamy korekty.

Ł.K: Bywa, że się pozytywnie zaskakujemy lub też zawodzimy, że za dużo sobie myśleliśmy.

A przed występem ktoś was jeszcze ocenia?

R.K: Sami.

Ł.K: Moja żona też jest bardzo dobrym cenzorem, z każdej próby jak wracam, to mówię jej jakieś hasła, co wymyślaliśmy.

R.K: A potem na następnej próbie się już nie odzywa, bo mu żona zabroniła (śmiech).

Właśnie, skoro mowa o rodzinie - czy zdarza się wam przekładać waszą pracę na życie codziennie, rodzinne?

Ł.K: To działa na tej zasadzie, że czasem nie mamy już tego dystansu, że przyda się te trzecie oko z zewnątrz.

R.K: Rodziny nie oczekują od nas byśmy byli kabareciarzami a raczej ojcami, mężami.

Gdy macie tylko okazje gonicie do swoich rodzin z utęsknieniem. Ale czy ten ciągły bieg was nie męczy?

R.K: To się wszystko wzajemnie uzupełnia, trzeba w tym wszystkim łapać równowagę, a robimy to co lubimy, więc nie robimy tego za karę. Nikt nas do tego nie zmusza, bo to jest wolny zawód. Więc robimy to naprawdę z serducha i nie jest tak jak niektórzy „a idę znowu do pracy”. My na szczęście nie mamy takiego podejścia, to jest nasza pasja ale - wiadomo - też praca, podchodzimy do tego serio, ale pomiędzy tą pracą a rodziną staramy się łapać równowagę.

Ł.K: W naszym przypadku gonitwa to złe określenie, goni to bus.

R.K: My pędzimy na występ, ale to też ma swoje uroki, w busie można poczytać i inne rzeczy, trzeba tylko łapać równowagę.

Ł.K: Często mamy tak, że właśnie w trasie nadrabiam filmy, seriale, bo w domu nie mam na to czasu.

Na Śląsku są bardzo popularne wasze skecze po ślonsku. Kto wpadł na pomysł, by zająć się skeczami z gwarą?

Ł.K: Nasi rodzice, bo nas w tej gwarze wychowali, to z nas wyszło samo.

R.K: Przy tworzeniu któregoś skeczu padło pytanie „czemu nie mamy jeszcze skeczu w naszej gwarze?” No i jak ten pierwszy skecz w gwarze się przyjął… to poszło dalej… ale było to ratowanie repertuaru na Ryjka… przyszło nam to z niewiarygodną łatwością.

Ł.K: Bo to nom w duszy gro. Dla ludzi, którzy nie znają gwary to jest taka egzotyka, a nasza gwara stała się dosyć popularna, gdzieś tam pewnie też dołożyliśmy do tego swoją cegiełkę i jesteśmy dumni z tego.

R.K: Ale najlepiej się po śląsku gra na Śląsku.

Panowie, ostatnie pytanie, matura za parę dni co możecie powiedzieć maturzystom? Jakieś porady?

Ł.K: A my jeszcze nic nie umiemy (śmiech). A tak serio: Uczcie się.

R.K: Biercie se to po lekku

Ł.K: Ja powiem tak, żyjemy w czasach, że nie studia są istotne ale to co umiemy. Ważne by w życiu robić to co się kocha i realizować swoje pasje.

R.K: No właśnie więc zastanówcie się przed maturą, bo może ona jest wam w ogóle nie potrzebna (śmiech).

Ł.K: Jak fajnie malujesz, to olej matematykę, maluj, rób to dobrze i coś będzie z tego.

Bartek Demczuk: tylko nie liczcie na ściągi w łazience, bo to już nie te czasy. Teraz nie wypuszczą was z sali (śmiech).

Dziękuję serdecznie

Dziękujemy

Rozmawiała Oliwia Mrozek

Kabaret Młodych Panów w Radlinie - zobacz zdjęcia z występu

Oceń publikację: + 1 + 5 - 1 - 4

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuWodzislaw.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuWodzislaw.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuWodzislaw.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy jesteś szczęśliwy w Wodzisławiu Śląskim i powiecie?




Oddanych głosów: 1084