Trener podejrzany o pedofilię był wzorem dla wszystkich. Rodzice byli w nim zakochani

Przypomnijmy, sąd na trzy miesiące aresztował 35-letniego trenera Młodzieżowego Klubu Piłkarskiego Odra Centrum. Prokuratura Sebastanowi S. zarzuca molestowanie seksualne chłopców z drużyny rocznika 1998.

 

- Sprawa wyszła na jaw, gdy jeden z chłopców poskarżył się rodzicom. Ci, zaraz zawiadomili policję. Do zdarzeń dochodziło w ciągu czterech ostatnich lat. Jeden z chłopców został przesłuchany z udziałem psychologa, dysponujemy zeznaniami innych rodziców. Podejrzanemu grozi do 12 lat więzienia - mówi prokurator Ewa Świątkowska-Stec.

Sebastian S. został zatrzymany 25 lutego. Prokuratura zarzuciła mu molestowanie czterech nastoletnich piłkarzy należących do piłkarskiej szkółki w Wodzisławiu Śląskim. – Kiedy kierowaliśmy do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie, wiedzieliśmy o czterech chłopcach stąd tez cztery zarzuty postawione podejrzanemu. Dziś wiemy, że takich przypadków mogło być więcej - mówi prokurator prowadząca.

 

Zarzuca się mu o molestowanie i dokonywanie tzw. innych czynności seksualnych wobec chłopców w wieku do 15 lat. Sąd Rejonowy w Wodzisławiu zdecydował się na zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Sebastian S. spędzi w areszcie trzy miesiące. Niewykluczone, że pozostanie tam dłużej.

 

Sebastian S. był trenerem rocznika 1998. I to ci chłopcy są najprawdopodobniej jego ofiarami. Środowisko sportowe jest w szoku. Trener pracował w szkółce od ponad 4 lat. - Tworzyliśmy nowy rocznik a on w tym czasie robił staż w Odrze Wodzisław i jednocześnie pracował w Naprzodzie Rydułtowy. Złożył dokumenty, które są bardzo wysokiej klasy. Jako zarząd ocenialiśmy go bardzo wysoko – mówi prezes MKP Odra Centrum Roman Zieliński.

 

 

Niedowierzanie jest tym większe, że prowadzona przez Sebastiana S. drużyna dwa razy pod rząd zdobyła tytuł mistrza Śląska rocznika 1998. – W tym sezonie znów prowadzą i mają 6 punktów przewagi nad resztą – mówi Roman Zieliński. Ponadto w drużynie grają synowie dwóch policjantów i członków zarządu. - Nigdy nie było żadnych podejrzeń. Nikt nic nie wiedział – dodaje prezes.

 

Jak tylko sprawa wyszła na jaw zebrał się w trybie nadzwyczajnym zarząd klubu i odsunął trenera. – Taka jest procedura. Nikt go nie skreśla, bo dopóki piłka jest w grze wszystko jest możliwe. Trudno nam uwierzyć w to, co się stało. Jesteśmy w szoku. Rodzice i my w klubie mieliśmy do niego 120 procentowe zaufanie. Oczywiście teraz zdania są podzielone, ale wciąż wielu rodziców jest dosłownie zakochanych w trenerze. Nie mogą uwierzyć w to, co się dzieje. Nie nam oceniać trenera, od tego są sądy – dodaje Roman Zieliński.