zamknij

Wiadomości

Zabrali mu owce, nie wiadomo gdzie są i czy żyją. Pan Krzysztof walczy o... uniewinnenie

2023-04-28, Autor: Kamil Budniok

Ostatnie lata spędził głównie na opiece nad owcami. Miał ich kilka, co roku na świat przychodziły młode. Jednak pewnego dnia ktoś mu je zabrał, bo rzekomo o nie nie dbał. Sprawa pana Krzysztofa jest bardzo "zaplątana" i nie do końca zrozumiała. Człowiek, któremu "ukradziono" owce z posesji stał się oskarżonym o znęcanie się nad nimi. To jedna z tych spraw, które trudno w normalnych warunkach pojąć. O co dokładnie chodzi?

Reklama

Pan Krzysztof Filas od kilku lat hodował na swojej działce owce. Na początku miał ich kilkanaście, w ostatnim czasie były to tylko dwie. Co roku na świat przychodziły małe owieczki, a obecnością zwierząt cieszyły się wnuki pana Krzysztofa i przejeżdżający obok posesji rowerzyści. Owce miały półhektarową działkę wybiegu. Na jej środku znajdowało się miejsce, w którym zwierzęta mogły się schronić. Można powiedzieć sielanka, czego więcej chcieć od życia. To jednak nagle i bez powodu się skończyło...

Zwierzęta miały pół hektara wybiegu. Dostawały owies, a także jedzenie od moich znajomych, więc były odpowiednio zadbane. To były takie pupile naszej rodziny - mówił Krzysztof Filas.

Zaczęło się od tajemniczego pojazdu przed działką

Sprawa ma swój początek w poprzednim roku. Pewnego dnia przed działką, która mieści się przy ścieżce rowerowej, pan Krzysztof zauważył pojazd, który blokował drogę. Kiedy próbował porozmawiać z kierującym spotkał się z milczeniem. Jakiś czas później, gdy właściciel posesji ponownie wrócił w to miejsce zauważył zniszczoną bramę wjazdową. Nie mogła ona przewrócić się sama, ponieważ miała między innymi powykrzywiane przęsła.

Teraz następuje kluczowy moment w tej historii. Z działki Pana Krzysztofa znikają dwie aktualnie posiadane owce. Później pan Krzysztof odbiera telefon z Pogotowia dla Zwierząt, że zostały mu odebrane zwierzęta, ponieważ mogły uciec przez bramę i wpaść pod pociąg. W tym miejscu rzeczywiście biegnie linia kolejowa. Owce odebrano mu w asyście policji, co potwierdza st.asp. Małgorzata Koniarska, oficer prasowa KPP w Wodzisławiu Śląskim:

Policja została wezwana w celu udzielenia asysty podczas interwencyjnego odebrania dwóch owiec z niezabezpieczonego i opuszczonego terenu przy ul. Poprzecznej w Wodzisławiu. Na miejscu czynności wykonali członkowie stowarzyszenia "Pogotowie dla zwierząt", policjanci sporządzili z udzielonej asysty dokumentację - wyjaśnia.

- W wodzisławskiej komendzie zostało zgłoszone przestępstwo z art 35 ust 1 ustawy o ochronie zwierząt, tj. znęcanie się nad 2 owcami w ten sposób, że na terenie działki przy ul Poprzecznej w Wodzisławiu trzymał zwierzęta w stanie zaniedbania oraz niechlujstwa, w niewłaściwych warunkach bytowania, uniemożliwiających schronienie się przed działaniem warunków atmosferycznych zagrażających ich życiu i zdrowiu, a także bez odpowiedniego pokarmu i wody przez okres wykraczający poza minimalne potrzeby. W tej sprawie zostało wszczęte postępowanie karne które zakończyło się skierowaniem przeciwko 61-latkowi, właścicielowi odebranych owiec akt oskarżenia do sądu - dodaje st.asp. Małorzata Koniarska.

Co było dalej?

Chwilę po całej akcji pan Krzystof odebrał telefon z "Pogotowia dla zwierząt". 

Miałem przyjść do sklepu zoologicznego i podpisać protokół odebrania zwierząt. Nie zgodziłem się - mówi pan Krzysztof.

Pan Krzysztof otrzymał nakazowy wyrok sądowy, został wezwany do zapłaty pieniędzy dla "Pogotowia dla zwierząt". Tego nie zrobił i odwołał się od decyzji.

Jak mówi pan Krzysztof, nie zgadza się z wyrokiem, złożył odwołanie. Zwierzęta były zadbane, dokarmione i odpowiednio zabezpieczone.

Te owce ważyły ponad 80 kilogramów, kiedy normalnie ważą 20-30. Proszę pokazać mi zaniedbaną owcę, która waży prawie 100 kilogramów - mówił ironicznie pan Krzysztof.

Ten wyrok został rzeczywiście wydany, jednak pan Krzysztof zdążył w terminie złożyć sprzeciw, wiec sprawa toczy się dalej - mówi mecenas Rafał Rduch.

Podczas środowej rozprawy nie poznaliśmy żadnego rozstrzygnięcia. Pan Krzystof nie zgodził się z oskarżeniem. Kolejną rozprawę wyznaczono na 7 czerwca, wówczas mają zostać przesłuchani świadkowie. Do tego czasu sąd ma także ustalić wiarygodność "Pogotowia dla zwierząt"...

Stowarzyszenie, które nie istnieje?

Wciąż nie wiadomo co dzieje się z owcami pana Krzysztofa i czy one w ogóle żyją. W "kontakcie" z "Pogotowiem dla zwierząt" jest Urząd Miasta w Wodzisławiu Śląskim. Jak jednak zaznacza obrońca pana Krzystofa - jest to kontakt jednostronny, ponieważ stowarzyszenie nie odpowiada na żadne wiadomości.

Złożyliśmy mnóstwo dowodów i materiałów. Przede wszystkim zdjęcia pokazujące w jakim w stanie były owce, że były zadbane. Jeszcze w zeszłym roku dzieci się z nimi bawiły. Każda z nich miała po 80-100 kilogramów, więc nie można zarzucać, że czegokolwiek im brakowało - mówi mecenas Rafał Rduch, obrońca pana Krzysztofa.

Jeśli chodzi o samo stowarzyszenie to jest to bardzo dziwne, ponieważ w chwili, kiedy dokonywano zaboru tych owiec to stowarzyszenie nie istniało. Było wyrejestrowane z uwagi na problemy prawne byłego prezesa.

Będziemy walczyć o uniewinnenie pana Krzysztofa - podsumowuje Rafał Rduch.

Czytaj kolejne strony:

Oceń publikację: + 1 + 6 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~PimpaLesna 2023-05-01
    00:16:42

    6 0

    Tak kradnie lewactwo.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuWodzislaw.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuWodzislaw.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuWodzislaw.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy jesteś szczęśliwy w Wodzisławiu Śląskim i powiecie?




Oddanych głosów: 1129