zamknij

Wiadomości

Ludzie z pasją: jego akwarele wyruszą do Italii

2018-02-03, Autor: tora

Miłosz Nosiadek z Radlina, zawodowy architekt, od dzieciństwa szukał swojego hobby. Odnalazł je w muzyce i malarstwie. Dziś jego prace można oglądać na wystawach.

Reklama

- Jestem człowiekiem, który już od dzieciństwa poszukiwał, który myślał nad swoim sposobem na życie. Bardzo szybko zapalałem się do wielu hobby, do nowych inicjatyw, próbowałem czegoś nowego. Skosztowałem wielu dziedzin. Jednakże jak szybko się zapalałem, tak szybko kończył się mój zapał. Zostawiałem moją nową „pasję” i przechodziłem do kolejnej. Wszystkie te doświadczenia stanowiły wkład do mojego życia i żadnego nie żałuję, mimo, że nieraz na tym „skakaniu z kwiatka na kwiatek” traciłem. Ciągle szukałem. Ale życie jakoś samo zaczęło się układa, wskakiwać na dobre tory. Tak właściwie to dałem się porwać temu, co życie mi zaproponowało – mówi Miłosz Nosiadek. Pierwszą propozycją od życia, która wytrwała u młodego człowieka do dziś jest muzyka. - Mój ukochany dziadek Zygmunt powiedział mi gdy miałem 10 lat: „Miłoszku, jo już je stary… chciołbych mieć zastępca w graniu na skrzypcach zanim umra.” - opowiada.

Pomyślał, że dla dziadka może spróbować. Chciał sprawić mu radość. Pierwsze prywatne lekcje brał u  Zbigniewa Słomiana, pierwsze utwory, nuty. - Dwa – trzy lata grałem tylko i wyłącznie dla dziadka, bo widziałem jak bardzo się tym cieszy – wspomina.

Przełom nastąpił, gdy zaczął grać poważniejsze utwory, np. „Cztery pory roku” Vivaldiego. - Wtedy zobaczyłem, że już gram nie tylko dla mojego dziadka – grałem już też dla siebie. Byłem sam z siebie zadowolony co dawało mi energię do dalszego grania - opowiada.

Pasja muzyczna rozwijała się. Równolegle Miłosz, jak każdy nastolatek, uczył się w podstawówce i gimnazjum. Gdy kończył gimnazjum, nadszedł czas pomyśleć, co dalej.

- Moja mama jest architektem i zawsze imponowało mi to jak rysowała domy, elewacje, drzewa. Podobało mi się to i najwyraźniej poruszało jakieś struny w mojej duszy. Oprócz tego miała możliwość być cały czas w domu, zajmować się dziećmi i prowadzić dom. Uważałem to za coś pięknego (wiele się w tej materii nie zmieniło). Więc postanowiłem, że ja też tak chcę. Chcę coś tworzyć, rysować ludziom domy. Dlatego postanowiłem pójść do liceum z profilem matematyczno – fizycznym z rozszerzonym angielskim i informatyką, żeby dobrze przygotować się w przyszłości na studia związane z architekturą. Podczas liceum oczywiście nie porzuciłem mojej pasji do muzyki, co było jak na mnie dość niespotykane. Grałem już w zespole z przyjaciółmi, miałem za sobą pierwsze występy. Trwała więc we mnie pasja muzyczna, a zaczęła rozwijać się pasja do architektury - opowiada.

Gdy skończył liceum, jak wspomina, „zderzył się ze ścianą”, z brutalną rzeczywistością. Okazało się, że żeby dostać się na architekturę, trzeba mieć ukończony kurs rysunku i zdać egzamin. - Ja niestety nie potrafiłem rysować. Postanowiłem pójść na studia na kierunku budownictwo ze specjalnością budowlano – architektoniczną, więc miałem lekką namiastkę architektury. Niestety, okazało się, że to była tylko namiastka. A ja byłem muzykiem, czułem się już artystą. Artystą, który musiał zmierzyć się z liczeniem podciągów. Zamiast rysować domy ołówkiem, rysowałem zbrojenie płyty schodowej. Żeby nadrobić sobie „artystyczne niedobory”, mocno szedłem w kierunku muzyki – grałem na koncertach i jam session. Kierunek studiów na który uczęszczałem uważam za niesamowicie przydatny i dobry, jednakże nie czułem w nim spełnienia. Dlatego postanowiłem, że jak zdobędę tytuł inżyniera budownictwa, to potem idę na „czystą” architekturę, już bez budownictwa! Postanowiłem pójść na kurs rysunku. To było w roku 2013. I okazało się, że ten rok był przełomowy – mówi Miłosz Nosiadek.

W 2013 oprócz pójścia na kurs rysunku, dostał propozycję nie do odrzucenia. Zespół Redlin, którego słuchał od dzieciństwa, zaproponował mu przyjście na casting. Postanowił spróbować. I został przyjęty. - Poznałem wielu profesjonalnych muzyków i nasiąknąłem estradą. Bardzo podobało mi się granie na dużej scenie, dawało mi to niesamowite ilości satysfakcji – dzieli się swoimi wrażeniami.

Miłosz Nosiadek trafił więc do grupy Redlin, a jednocześnie poszedł na kurs rysunku. - Moja siostra jest trzy lata młodsza ode mnie i w tym samym czasie kiedy ja poszukiwała kursu rysunku – ona chciała iść na architekturę wnętrz, ja na magisterski stopień architektury. Oboje musieliśmy zdawać egzaminy. Więc znaleźliśmy ogłoszenie o kursie rysunku w Palowicach, u pana Grzegorza Mitręgi.

Po pierwszej lekcji u pana Grzegorza wiedzieliśmy, że to był strzał w dziesiątkę. Jest on bardzo charyzmatycznym nauczycielem z prawdziwym powołaniem, potrafi świetnie przekazać wiedzę i co najważniejsze – rozbudzić pasję do rysowania. Więc przygotowywaliśmy się do egzaminu, który nas czekał za dwa lata. Rysowaliśmy na początku martwe natury za pomocą ołówka – jak każdy kto kiedykolwiek zaczynał rysować. I tutaj dały o sobie znać moja eksperymentalna, stale poszukująca natura oraz niedobory artystyczne, które miałem na moich studiach.

Zacząłem szukać wyrazu artystycznego, który mógłby oddać to co we mnie siedziało. Lekka ołówkowa linia była jak dla mnie zbyt mdła. Postanowiłem przejść na bardziej miękki ołówek zostawiający ciemniejsze, grubsze kreski. Czułem się z tym lepiej.

Dlatego poszedłem krok dalej i zacząłem używać pióra z czarnym tuszem. Tutaj w końcu znalazłem intensywność, która mi odpowiadała. Piórko ze stalówką i tusz były dobrym narzędziem do ekspresji, jednakże cieniowanie za ich pomocą wymagało gęstego szrafowania jak na grafikach Albrechta Durera. To trwało i wymagało cierpliwości. Której ja nie miałem. Wtedy zauważyłem, że tusz da się rozcieńczyć wodą, wtedy woda cieniuje rysunek niosąc ze sobą tusz tam, gdzie zmoczyłem kartkę. Dzięki temu mogłem tworzyć rysunki w o wiele szybszym tempie, co współgrało z moją niecierpliwą naturą. Znowu czułem dużo satysfakcji.

W końcu postanowiłem zabrać pędzel i za jego pomocą malować tuszem i rozwadniać tusz wodą. Tutaj już jesteśmy na przedsionku akwareli - musiałem tylko dodać trochę koloru! Więc dodałem. I odkryłem nowy świat. Okazało się, że akwarela to technika, która potrafi całkowicie oddać to, co znajduje się w moim wnętrzu. Jest ona pełna ekspresji, a przy okazji bardzo delikatna. Nie jest do końca kontrolowalna, jest dość trudna w obyciu, co również stawiało przede mną ambitne wyzwania. Oprócz tego miałem szczęście usłyszeć wiele miłych słów odnośnie mojego malowania. Zdania takie jak na przykład „Miłosz – nie wiem jaki masz talent do muzyki, ale na pewno masz większy do malarstwa!” budowały we mnie przekonanie, że to dobra droga - mówi.

Na egzaminie na architekturę miał wykonać zadanie w technice dowolnej. Postanowił zaszaleć. Choć inni zdający rysowali ołówkiem, względnie jakimiś piórkami czy długopisami, on wyciągnął akwarele. Namalowałem obraz zgodnie z tematem i zdał. Studia szły dobrze. Miłosz poczuł, że to jest to. Niejako po drodze założył z przyjaciółmi zespół muzyki chrześcijańskiej, który istnieje do dziś – „zaNim pójdę”. - W tym zespole, oprócz muzyki w jakości, która mnie bardzo satysfakcjonuje, oprócz przyjaźni jaką żywimy wobec siebie w zespole, również mogę oddać cześć mojemu Bogu i dziękować Mu za to, co mi w życiu daje - mówi.

Pomimo rozpoczęcia studiów architektonicznych nie zaprzestał chodzić na lekcje do pana Mitręgi. Grzegorz Mitręga jest członkiem Stowarzyszenia Akwarelistów Polskich. Opowiadał podopiecznemu o tym stowarzyszeniu, pokazywał dzieła członków SAP, opowiadał jak wygląda członkostwo. - Poczułem, że to jest kierunek, w którym też chcę iść. I zacząłem intensywnie malować, przygotowywać się do zdania do SAP. I tak „zleciały” dwa lata studiów magisterskich – na rozwoju architektonicznym, muzycznym i malarskim.

Widocznie tak miało być, że w tym samym czasie, kiedy był nabór do Stowarzyszenia Akwarelistów Polskich, miałem też termin obrony mojej pracy magisterskiej. Także miałem w jednym okresie życia dwa podsumowania mojej działalności.

Żeby nie było zbyt nudno, w tym samym czasie miałem też pierwszy w swoim życiu wernisaż – w moim rodzinnym mieście Radlinie. Pracy było naprawdę dużo. Ale za to tylko w dziedzinach, które mnie interesują. Na pasję zawsze powinno się znaleźć energię. Dzięki Bogu wszystko poszło dobrze – wernisaż cieszył się dużą frekwencją, ludzie byli zadowoleni – mówi.

W nocy zaraz po wernisażu pojechał do Pruszkowa pod Warszawą, gdzie siedzibę ma Stowarzyszenie Akwarelistów Polskich. Tam od rana obradowała komisja rekrutacyjna, która przyjęła młodego twórcę do grona SAP. Dostał dobre opinie odnośnie swojego malarstwa, konstruktywne uwagi również. Po powrocie do domu miał jeszcze kilka dni na przygotowanie się do obrony pracy magisterskiej. - Był to olbrzymi stres, ale na szczęście dałem radę ją obronić - mówi.

Miłosz Nosiadek ma już zaplanowaną artystycznie końcówkę zimy i wiosnę. 3 lutego o godz. 17.00 będzie miał wernisaż prac w Halo Rybnik. W marcu czeka go wernisaż w Rydułtowskim Centrum Kultury Feniks. - Dalsze plany są dla mnie szczególnie znaczące – na końcu kwietnia wyjeżdżam do Włoch, gdzie moje obrazy będą uczestniczyć w dwóch wystawach zbiorowych – w Urbino (gdzie urodził się Rafael Santi – sławny włoski malarz i architekt) i w Fabriano (gdzie od wieków produkuje się papier, również papier do akwareli na którym maluję). Poznam tam osobiście moich akwarelowych idoli i wielkie osobistości ze świata akwareli, których dotychczas mogłem obserwować tylko na internecie – cieszy się.

Oceń publikację: + 1 + 15 - 1 - 3

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (2):
  • ~Andrzej Śmietana 2018-02-06
    14:01:16

    0 0

    Witam nigdy nie widziałem zdjęcia lub akwareli lub rysunku od poczty do kościoła a piękny widok jestem taki widokiem zainteresowany

  • ~Andrzej Śmietana 2018-02-06
    14:02:57

    1 0

    na ul . Korfantego Radlin poczta kierunek kościół Biertułtowy

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuWodzislaw.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuWodzislaw.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuWodzislaw.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy jesteś szczęśliwy w Wodzisławiu Śląskim i powiecie?




Oddanych głosów: 1081