zamknij

Wywiady

Jak Feniks z popiołów...

Wszechobecne darmowe imprezy plenerowe i tanie bilety rozpieszczają społeczeństwo. Przyzwyczajone już jest do darmowych festynów i koncertów plenerowych


– mówi dyrektor Rydułtowskiego Centrum Kultury Feniks Janina Chlebik-Turek.


Rydułtowy są ewenementem w skali kraju. Po tym, jak sprzedano budynek ośrodka kultury ogólnopolskiej sieci handlowej, wybudowano nowy. Nazwa też wydaje się być nadzwyczaj trafna. Powstaliście jak Feniks z popiołów...


Rzeczywiście w 1996 roku zamknięto zastępczy ośrodek kultury, jakim było Kino Wawel. Od 1990 roku kino było własnością prywatną Anny Durczok – pasjonatki kultury. Po tym jak zamknięto zakładowy dom kultury KWK Rydułtowy, innego ośrodka w mieście nie było. Notabene był on przerobiony z łaźni górniczej. Kiedyś mieściła się tam sala widowiskowa i biblioteka.


Był czas, gdy prowadziła pani prywatny ośrodek kultury. Chyba jedyny na tamte czasy w Polsce.


Zdaje się, że był to jedyny taki ośrodek po transformacjach ustrojowych. Zostałam nawet zaproszona w 1992 roku na ogólnopolską konferencję do Środy Wielkopolskiej. Pamiętam, że gros dziennikarzy główne pytało o możliwości zarobkowe w takiej działalności. Nie było to proste. Wszystko rozbijało się o kwestię własności budynku. Po roku pracy zostałam niejako zmuszona do rezygnacji. Czynsz przerósł najśmielsze oczekiwania. Wystarczy, że powiem, iż czynsz przekroczył obroty w najlepszym miesiącach.


Po tym jak swoje podwoje zamknął prywatny dom kultury w Rydułtowach nie było żadnego ośrodka kultury. W jakich okolicznościach zrodził się pomysł na budowę tego obiektu?


Od chwili zamknięcia do 1996 roku działalność parakulturalną prowadziło Kino Wawel. Później przez kolejnych 15 lat nie mieliśmy żadnego domu kultury. Obiekt, w którym dziś się mieścimy, był przez lata basenem, wybudowanym jeszcze przez kopalnię. Przez 29 lat działał prężnie. Pięć lat temu zamknięto go, bo pękła misa basenu na wskutek gwałtownych ruchów tektonicznych. Nieużywany, mocno podupadł. Tuż przed podjęciem ostatecznej decyzji o wyburzeniu zebrała się specjalna komisja. Władzom Miasta żal było wyburzać obiekt, który tak długo służył społeczeństwu. Fachowcy usiedli, naradzili się i przygotowali projekt adaptacyjny. Nikt z nas wtedy nie wyobrażał sobie, że ośrodek kultury nabierze takich kształtów.

Projekt wykonał Krzysztof Linek - architekt z Górek Śląskich. Kiedy przebudowuje się stary budynek trzeba umieć się dostosować do warunków istniejących. W międzyczasie okazało się, że możemy starać się o dofinansowanie. Tu na wysokości zadania stanęli Referat Funduszy Zewnętrznych i burmistrz Kornelia Newy. Wpisaliśmy się idealnie w program rewitalizacji obiektów górniczych. W lipcu ubiegłego roku rozpoczęła się budowa. Patrząc dziś na RCK muszę przyznać, że pomysł był strzałem w dziesiątkę. Udało nam się z krytej pływalni zrobić dwie duże sale. Z niecki basenu powstała piękna sala kinowa. A gdyby mierzyć przestrzeń od lustra wody wzwyż, powstała sala teatralno -koncertowa. Tam, gdzie była trampolina, mamy dobrze wyposażoną scenę. Towarzyszy jej ciąg garderób. Traktem artystycznym możemy się naprawdę pochwalić.


Ośrodek kultury to jednak przede wszystkim ludzie. To oni tworzą atmosferę i klimat takiego miejsca. Kultura zawsze też musi mieć nadawcę i odbiorcę. Jak to u was wygląda?


Całe szczęście animatorów jest mniej niż odbiorców (śmiech). Jednak według założeń projektowych do lipca przyszłego roku musimy zatrudnić 18 osób. Mogę dziś pochwalić się, że od listopada wdrażać będziemy program „aktywny senior”. Nie będzie to typowy uniwersytet III wieku, ale jego mniej formalna wersja. Dwa razy w tygodniu planujemy zajęcia dydaktyczno-oświatowe, a raz rozrywkowe. Realizujemy również mnóstwo przedsięwzięć scenicznych. Uczestników nam nie brakuje. Zresztą wszystko musieliśmy szczegółowo zaplanować już w 2007 roku, kiedy staraliśmy się o dotację. Teraz obowiązuje nas pewnego rodzaju sprawozdawczość. Raporty,( tzw. monitoring) wysyłamy co kwartał.


Wspomniała pani o wskaźnikach. Ciekawi mnie ile osób miesięcznie odwiedza RCK?


Wrzesień był rekordowy, bo osiem tysięcy osób przewinęło się przez ośrodek. Robiliśmy wtedy wiele imprez bezpłatnych, mających charakter promocyjny. Chcieliśmy przypomnieć, że w Rydułtowach może istnieć ośrodek kultury. Październik nie był jednak gorszy – odwiedziło nas ponad sześć tysięcy. Możemy więc mówić, że od otwarcia przewinęło się przez ośrodek około 14 tysięcy osób. Zdajemy sobie sprawę, że część sprowadziła do nas ciekawość, ale część świadomie chciała uczestniczyć w wydarzeniach kulturalnych.


Czy wraz z powstaniem ośrodka odświeżyliście ofertę kulturalną? Jak można „ukulturalnić się” w Rydułtowach?


Proponujemy szeroki wachlarz zajęć. Od tych dla najmłodszych takich jak bajki, kino lektur, zajęcia ruchowe. Młodzieży, ale nie tylko. Proponujemy między innymi udział w Dyskusyjnym Klubie Filmowym, Małej Akademii Jazzu, Szkole Teatru. Jesteśmy jedynym ośrodkiem, do którego przyjeżdża Teatr Rozrywki z Chorzowa z programem edukacyjnym. Dla dorosłych mamy koncerty, kabarety, spektakle. Stawiamy nie tylko na koła zainteresowań, ale i na promowanie naszych artystów.


Przeciętnego mieszkańca stać na waszą ofertę? Powszechny jest problem niskiej frekwencji podczas wydarzeń kulturalnych?


Bilety można kupić już za 2 zł. Górna granica to 35 zł. Pauperyzacja społeczeństwa postępuje, więc boimy się zwiększać ceny. Wiadomo, że na dużych spektaklach nie zarobimy, dlatego szukamy mniejszych, ale ciekawych spektakli. Interesują nas monodramaty, czy też spektakle dwu-, trzyosobowe.


Czy dwa złote za bilet to nie za mało? To cena dumpingowa. Czy nie podcinacie gałęzi, na której sami siedzicie?


Wszechobecne darmowe imprezy plenerowe i tanie bilety rozpieszczają społeczeństwo, to prawda. Przyzwyczajone już jest do darmowych festynów i koncertów plenerowych. Musimy wreszcie zdać sobie sprawę z tego, że utrzymanie instytucji kultury kosztuje niemało. Dlatego biletujemy, choć za te dwa złote, nawet imprezy amatorskie. Wtedy, gdy na scenie występują nasze dzieci i młodzież. Każda impreza musi mieć swoją cenę. W RCK „Feniks” mamy imprezy zawodowych artystów, na które bilet nie kosztuje zbyt wiele. Nie podnoszę ceny, bo liczę, że dzięki temu frekwencja będzie lepsza.

Musimy przyzwyczaić społeczeństwo do tego, że uczestnictwo w wydarzeniu kulturalnym kosztuje. Uważam, że powinniśmy nawiązać współpracę z ościennymi ośrodkami, by wymieniać się własną ofertą kulturalną. By nie kisić się w przysłowiowym własnym sosie. Chciałabym dogadać się z dyrektorami w tej kwestii.


CAL – Centrum Aktywizacji Lokalnej proponuje prace u podstaw, wierząc że takie działania przyniosą wymierne efekty. Czy nie lepiej aktywizować mieszkańców niż obniżać ceny biletów?


Ależ my to robimy! W porozumieniu ze szkołami organizujemy edukację poprzez sztukę. Włączamy w to elementy regionalizmu. W Rydułtowach bardzo długo nie było ośrodka kultury. Dziś wierzę, że naszą przyszłością są przedszkolaki i pierwszoklasiści. Edukacja jest tu bardzo ważna. Poza tym rydułtowianie są ludźmi aktywnymi. Działa w tym ponad 20-tysięcznym mieście ponad 40 stowarzyszeń. Myślę, że gdy umiejętnie dostosujemy się również do ich potrzeb, zyskamy kolejnych odbiorców i współtwórców kultury.


Dotacje na kulturę nie rosną a ciągle maleją. W tej sytuacji w jaki sposób zapewniacie sobie środki finansowe na tak różnorodną ofertę kulturalną?


Dostajemy, jak wszystkie instytucje kultury, dotację podmiotową z urzędu miasta. Wiadomo jak jest. Tak krawiec kraje, jak materiału staje. Z dotacji miejskiej utrzymujemy obiekt, załogę i zapewniamy ofertę. Plan pracy uzależniamy od budżetu. Będziemy starali się o kolejne fundusze unijne i ministerialne. W tej chwili zaczynamy pisać kolejne projekty. Działalność dofinansujemy też z przychodów własnych. Zdaję sobie sprawę, że jak nie otrzymam pieniędzy na ciekawą działalność, to nie będę miała dochodu ze sprzedaży biletów. Mamy imprezy nie tylko takie, do których dopłacamy, ale i te, które nie wymagają większego nakładu pieniędzy. Są w naszej ofercie propozycje , na które ludzie chętnie przyjdą i mam nadzieję, że z tych dochodów pokryjemy deficyt z tytułu organizacji innych wydarzeń. Mam świadomość, że istnieje kultura wysoka, średnia i niska. Trzeba jednak patrzeć na każdego odbiorcę. Mam nadzieję, że pasjonaci kultury wysokiej przyjdą tez na imprezy niższych lotów. A plany mamy chwalebne, no i dalekosiężne.

 

 


Janina Chlebik-Turek – dyrektor Rydułtowskiego Centrum Kultury, od 34 lat animator kultury, ze sceną związana od 3. roku życia.

Rodzina: matka Jacka również działającego w kulturze, mąż Krzysztof.



Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuWodzislaw.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuWodzislaw.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuWodzislaw.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy jesteś szczęśliwy w Wodzisławiu Śląskim i powiecie?




Oddanych głosów: 1114