zamknij

Wywiady

Spotkaliśmy ludzi, którzy pamiętają jak cieszyć się życiem

Wsiadamy na lotnisku „u nas” i nawet nie zdajemy sobie sprawy, że zostawiamy „nasz” świat za plecami i wkraczamy w całkiem inny - „ich” świat. Rzeczywistość, w której nowoczesne wieżowce przeplatają się z szamanizmem i prastarymi wierzeniami Indian, bezgranicznym ubóstwem, milionami kolorów i zapachów przenikających się wzajemnie

 

– o swojej „The Big Expedition” opowiadają Magdalena Przeklasa z Pszowa i Krzysztof Rzepecki z Rydułtów.

Wielomiesięczna wyprawa na „koniec świata” i z powrotem to marzenie, które wielu wydaje się trudnym do spełnienia. Jak wyglądała droga od pomysłu do realizacji waszej „The Big Expedition”?

 

Początkowo planem była całkowicie inna część naszej planety (Azja) oraz sama ekipa miała liczyć dwie osoby więcej. Życie jednak zweryfikowało te plany. Na nasz cel wybraliśmy „Zatokę u krańca” – najbardziej na południe wysunięte miasto świata – Ushuaia. To argentyńskie portowe miasteczko jest bardzo popularne wśród zarówno podróżników jak i zwykłych turystów i uważane jest za „koniec świata”. The Big Expedition zostało, zatem wyprawą na koniec świata i z powrotem.

 

Tak naprawdę do realizacji takiego przedsięwzięcia wystarczy determinacja i odpowiednie poukładanie sobie priorytetów w życiu. Reszty można się „dorobić” samemu. Czas, jaki upłynął od ustalenia wstępnego kształtu ekspedycji do opuszczenia magazynu celnego w Montevideo (Urugwaj) to rok z małym haczykiem. Długo by opowiadać, co się wydarzyło podczas tego okresu czasu i jak wydarzenia te wpłynęły na sam przebieg wyprawy. Bardzo podoba mi się formuła pytania – marzenie trudne do spełnienia a nie niemożliwe – mam nadzieję, że udało nam się to udowodnić.

 

Jakie przygotowania musieliście podjąć przed podróżą?

 

Poza oszczędzeniem odpowiedniej ilości gotówki największym problemem okazało się zebranie niezbędnych informacji. Dość sporym problemem okazało się również zorganizowanie wysyłki samochodu z Europy do Urugwaju. Poza tym seria szczepień i kompletowanie niezbędnego ekwipunku - nazbierało się tego prawie 700kg. Reszta właściwie była już improwizacją.

 

Jak długo trwała wasza podróż?

 

Na wyprawę mieliśmy dwa lata, ale z przyczyn finansowych musieliśmy ten czas trochę przyciąć. Przejechaliśmy naszym terenowym emerytem na polskich znakach ponad 40 tysięcy km a w samej Ameryce Południowej spędziliśmy 450 dni. To była niekończącą się walka z awariami i pseudo mechanikami, ale również całkowita niezależność przemieszczania się, możliwość docierania w miejsca cudowne i trudno dostępne. Przemierzyliśmy 800 kilometrów pustynnymi szlakami Parku Eduardo Aavaroa w Boliwii, na wysokościach przekraczających sporo ponad 4000 metrów n.p.m., z tego 800 km z dziurawą chłodnicą...

 

Przygód z pewnością więc było mnóstwo, które wspominacie najlepiej?

 

Zdecydowanie najbardziej „prawdziwą” przygodą, jaka mieliśmy szczęście przeżyć był rejs na Falklandy z załogą Selmy. Prawie miesiąc pirackiego życia, który obdarował nas zarówno przepięknymi jak i straszliwymi momentami. Świecący plankton, stada delfinów i fok ścigających się z jachtem czy kolonie pingwinów na przemian konkurowały z uczuciem klaustrofobii, szalejącymi sztormami i wycieńczająca choroba morską. 3000 mil morskich prawdziwej przygody.

 

Które miejsca zrobiły na was największe wrażenie?

 

Celem naszych podróży jest raczej kontakt z ludźmi, ich kulturą i codziennym życiem niż „odwiedzanie” miejsc. Podczas naszych wojaży nauczyliśmy się dość prędko, że ludzie i ich dobroć nigdy nie zawodzą naszych oczekiwań a z pięknem i atrakcyjnością miejsc może być różnie. Jeżeli mielibyśmy jednak zrobić listę najpiękniejszych miejsc, jakie udało nam się zobaczyć to z pewnością następujące miejsca musiałyby się na niej znaleźć: amazońska dżungla, której ekwadorską i kolumbijską część mieliśmy przyjemność eksplorować, pustynne tereny parku Eduardo Avaroa w Boliwii z przepięknymi lagunami, gejzerami i stadami flamingów, Machu Picchu stojące na czele niezliczonych stanowisk archeologicznych Peru, w ruinach, których do dziś można usłyszeć szepty modlitw i rytualnych pieśni starożytnych cywilizacji. Przepotężne Wodospady Iguazu na granicy argentyńsko-brazylijskiej, czy lodowy gigant Perito Moreno w Argentynie. Nie można zapomnieć o koloniach pingwinów z wysp falklandzkich, które zawładnęły naszymi sercami. Najbardziej cieszy nas fakt, że lista ta jest ciągle otwarta i mamy zamiar ją jeszcze poszerzać.

 

A co podczas podróży okazało się najbardziej zaskakujące?

 

Wydaje nam się, że to jak diametralnie mogą zmienić się otaczające nas realia po zaledwie kilkunastogodzinnej podróży samolotem. Wsiadamy na lotnisku „u nas” i nawet nie zdajemy sobie sprawy, że zostawiamy „nasz” świat za plecami i wkraczamy w całkiem inny - „ich” świat. Rzeczywistość, w której nowoczesne wieżowce przeplatają się z szamanizmem i prastarymi wierzeniami Indian, bezgranicznym ubóstwem, milionami kolorów i zapachów przenikających się wzajemnie. Napotkać można ludzi, którzy pamiętają jeszcze jak cieszyć się życiem i wcale nie potrzeba im do tego najnowszej plazmy czy drogiego samochodu. Bezgraniczna i całkowicie bezinteresowna pomoc, jaka można otrzymać od nieznajomego i realne niebezpieczeństwo ze strony „partyzantów”, przemytników paliwa czy plantatorów koki. To wszystko razem wzięte jest tak silnie uzależniające, że kto raz zakosztował podróży już nigdy nie wrócił z niej taki sam.

 

Jak ta wyprawa zmieniła wasze dotychczasowe życie?

 

Pogłębiła tylko niedosyt świata. Pokazała, co jest dla nas ważne, a na co nie warto marnować czasu. Chcemy jak najszybciej wrócić na podróżniczy szlak.

 

Jaki będzie następny cel?

 

Planów jest niesamowicie wiele i czas pokaże, co uda nam się z tego zrealizować. Chcielibyśmy zająć się organizowaniem wypraw i ekspedycji profesjonalnie. Zacząć dzielić się naszą pasją, pokazywać piękno i różnorodność planety, pomagać w realizowaniu ludzkich marzeń o podróżowaniu.

 

Dziękuję za rozmowę!

 

Rozmawiała Monika Krzepina

 

Członkowie wyprawy: Magdalena Przeklasa z Pszowa i Krzysztof Rzepecki z Rydułtowów.

Celem wyprawy było: dotarcie czterema kołami na koniec świata (Ushuaja, Ziemia Ognista, Argentyna) i bezpieczny powrót. Udowodnić i pokazać ile można osiągnąć, jeżeli odpowiednio poukłada się priorytety.

Więcej o wyprawie można przeczytać na stronie www.myadventureteam.com

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (2):
  • ~sirus25 2013-08-06
    20:26:52

    1 0

    RZEPA - ty mi tu z pingwinami nie wyjeżdżaj tylko określ się, kiedy masz zamiar wpaść na zimne, jasne z pianką :-) Właśnie wróciłem z Przystanku Woodstock, na który do Kostrzyna pojechałem rowerem. Jeśli nie jesteśmy w stanie w swoim życiu realizować marzeń mocno rozbudowanych, "kosmicznych" - nie rezygnujmy z tych, które są w naszym zasięgu. Pozdrowionka dla Was od całej mojej rodzinki.. Jacek

  • ~wodzislaw_anka 2013-08-07
    08:49:25

    0 0

    Ech, no to człowiek się rozmarzył...ale teraz musi wracać do roboty w 36 stopniowym upale :(

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuWodzislaw.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuWodzislaw.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuWodzislaw.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy jesteś szczęśliwy w Wodzisławiu Śląskim i powiecie?




Oddanych głosów: 1080